Nie, tytuł nie jest przypadkowy.
Tak, tytuł oznacza, że nasze pierworodne dzieciątko będzie płci męskiej :)
U ginekolożki, jak zwykle, pusto i cicho, więc jakoś chwilę wcześniej żonka weszła. Pani przygotowała wszystko, potem mnie poprosiła.
Niesamowite... Dzieciątko - tyle, co na maszynie widać (a widać dużo) - zupełnie już ukształtowane. No, może główka nieco proporcjonalnie za duża w stosunku do reszty jeszcze :P (ale to po tacie :>) Widać było dokładnie wszystko - nóżki, rączki, ciałko. Mogłem policzyć dosłownie paluszki wszystkie - ginekolożka kazała, więc policzyłem, wszystko się zgadza :D Najpierw dzidzia była w pozycji płodowej, tyle że rączki podnosiła, i nóżki miała w pozycji po turecku. Więc się zgasiliśmy z Natuszką nieco, że nic z tego nie będzie i się płci nie dowiemy - dzidzia zasłoniła ten newralgiczny, decydujący kawałek ciała...
Ale jak ginekolożka tam pojeździła po brzuszku Natuszce, to pokazywała różne rzeczy - widok z tej, tamtej, i jeszcze innej strony. Świetne to było - dzidzia jakby po buzi się głaskała ręką. I znowu - chyba coś machnęła do mnie! W zależności od tego, jak naciskała tym ustrojstwem, co nim jeździła żonce po brzuszku, to widać było albo kości dzidzi (wszystkie), albo tkanki miękkie, a nawet raz widać było jakby twarz. Na tyle, co pamiętam swoje zdjęcia z okresu tuż po urodzeniu - jakby podobny kształt głowy. Natuszka orzekła - wielki nochal, czyli że po mnie (czy on jest taki wielki?...) Dokładnie widzieliśmy uszka, nosek, kości szczęki, żuchwę, wszystkie detale.
Właściwie - tak głupio trochę... Natuszka leżała, i jak za pierwszym razem byliśmy, to ginekolożka tak ustawiła monitor, że ona - leżąc - też wszystko widziała; ja po prostu musiałem się wychylić nieco, żeby widzieć. A wczoraj - Natuszka leży, i się cieszy, ona siedzi przy tej machinie, ja stoję koło niej - a monitor był przez większość czasu tak, że ginekolożka i ja widzieliśmy wszystko... a Natuszka niewiele. Kilka razy się zreflektowała i odwróciła, pokazywała żonce :)
Szczególnie - ten moment, kiedy dzidzia była w takiej pozycji, że ustalenie płci okazało się dość proste i jednoznaczne. W sumie - widać to było dwa razy, ale za pierwszym razem z profilu, więc nie byłem pewny. Potem babeczka mnie upewniła - i zrobiła nawet zdjęcie (potem, jak dawała dokumentację wizyty, wyraźnie zaznaczyła, że to zdjęcie osobno, bo ono nie należy do dokumentacji medycznej - to, na którym widać, że dzidzia to chłopiec, a nie dziewczynka) :D Pokazała to Natuszce, i też się ucieszyła. W sumie, ja na początku myślałem, że dziewczynka - ale im dalej (po ostatniej wizycie), tym bardziej jednak coś mówiło, że to chłopczyk będzie. Natuszka i teściu, ale jak się po fakcie okazało - także mój brat, i ci z Was, którzy komentowali i podjęli się typowania płci:P - obstawiali nie tak trafnie, skoro stawialiście na dziewczynkę. Ale przecież to znaczenia nie ma - grunt, żeby maleństwo zdrowe było.
Ja się śmieję, że korzyść z tego mam taką - nie muszę strzelby kupować pod kątem odstraszania przyszłych adoratorów, co by miało miejsce w wypadku córeczki :D A gdybym się tak o płeć zakładał - cóż, pewnie bym do przodu na kasie był :) (choć, z drugiej strony, znając swojego farta - wtedy by się okazało, że to dziewczynka :P).
Strasznie się cieszymy! Z tego, co pani powiedziała, i co nam napisała - maleństwo zdrowe, ładnie się rozwija, serducho bije jak szalone (jak powinno), więc jesteśmy jak najlepszej myśli.
Heh, zgodnie z tym starym przysłowiem - syn jest, teraz trzeba myśleć o zbudowaniu (albo w ogóle - o domu) i o zasadzeniu drzewa - nie ma rady :)
Kolejne wyzwanie - trza by jakieś imię, czy cóś, wymyślić? :)
Tak, tytuł oznacza, że nasze pierworodne dzieciątko będzie płci męskiej :)
U ginekolożki, jak zwykle, pusto i cicho, więc jakoś chwilę wcześniej żonka weszła. Pani przygotowała wszystko, potem mnie poprosiła.
Niesamowite... Dzieciątko - tyle, co na maszynie widać (a widać dużo) - zupełnie już ukształtowane. No, może główka nieco proporcjonalnie za duża w stosunku do reszty jeszcze :P (ale to po tacie :>) Widać było dokładnie wszystko - nóżki, rączki, ciałko. Mogłem policzyć dosłownie paluszki wszystkie - ginekolożka kazała, więc policzyłem, wszystko się zgadza :D Najpierw dzidzia była w pozycji płodowej, tyle że rączki podnosiła, i nóżki miała w pozycji po turecku. Więc się zgasiliśmy z Natuszką nieco, że nic z tego nie będzie i się płci nie dowiemy - dzidzia zasłoniła ten newralgiczny, decydujący kawałek ciała...
Ale jak ginekolożka tam pojeździła po brzuszku Natuszce, to pokazywała różne rzeczy - widok z tej, tamtej, i jeszcze innej strony. Świetne to było - dzidzia jakby po buzi się głaskała ręką. I znowu - chyba coś machnęła do mnie! W zależności od tego, jak naciskała tym ustrojstwem, co nim jeździła żonce po brzuszku, to widać było albo kości dzidzi (wszystkie), albo tkanki miękkie, a nawet raz widać było jakby twarz. Na tyle, co pamiętam swoje zdjęcia z okresu tuż po urodzeniu - jakby podobny kształt głowy. Natuszka orzekła - wielki nochal, czyli że po mnie (czy on jest taki wielki?...) Dokładnie widzieliśmy uszka, nosek, kości szczęki, żuchwę, wszystkie detale.
Właściwie - tak głupio trochę... Natuszka leżała, i jak za pierwszym razem byliśmy, to ginekolożka tak ustawiła monitor, że ona - leżąc - też wszystko widziała; ja po prostu musiałem się wychylić nieco, żeby widzieć. A wczoraj - Natuszka leży, i się cieszy, ona siedzi przy tej machinie, ja stoję koło niej - a monitor był przez większość czasu tak, że ginekolożka i ja widzieliśmy wszystko... a Natuszka niewiele. Kilka razy się zreflektowała i odwróciła, pokazywała żonce :)
Szczególnie - ten moment, kiedy dzidzia była w takiej pozycji, że ustalenie płci okazało się dość proste i jednoznaczne. W sumie - widać to było dwa razy, ale za pierwszym razem z profilu, więc nie byłem pewny. Potem babeczka mnie upewniła - i zrobiła nawet zdjęcie (potem, jak dawała dokumentację wizyty, wyraźnie zaznaczyła, że to zdjęcie osobno, bo ono nie należy do dokumentacji medycznej - to, na którym widać, że dzidzia to chłopiec, a nie dziewczynka) :D Pokazała to Natuszce, i też się ucieszyła. W sumie, ja na początku myślałem, że dziewczynka - ale im dalej (po ostatniej wizycie), tym bardziej jednak coś mówiło, że to chłopczyk będzie. Natuszka i teściu, ale jak się po fakcie okazało - także mój brat, i ci z Was, którzy komentowali i podjęli się typowania płci:P - obstawiali nie tak trafnie, skoro stawialiście na dziewczynkę. Ale przecież to znaczenia nie ma - grunt, żeby maleństwo zdrowe było.
Ja się śmieję, że korzyść z tego mam taką - nie muszę strzelby kupować pod kątem odstraszania przyszłych adoratorów, co by miało miejsce w wypadku córeczki :D A gdybym się tak o płeć zakładał - cóż, pewnie bym do przodu na kasie był :) (choć, z drugiej strony, znając swojego farta - wtedy by się okazało, że to dziewczynka :P).
Strasznie się cieszymy! Z tego, co pani powiedziała, i co nam napisała - maleństwo zdrowe, ładnie się rozwija, serducho bije jak szalone (jak powinno), więc jesteśmy jak najlepszej myśli.
Heh, zgodnie z tym starym przysłowiem - syn jest, teraz trzeba myśleć o zbudowaniu (albo w ogóle - o domu) i o zasadzeniu drzewa - nie ma rady :)
Kolejne wyzwanie - trza by jakieś imię, czy cóś, wymyślić? :)