Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

wtorek, 5 lipca 2011

01. Nowy początek jakby + kulminacja remontowa

Tak wyszło, że blog zniknął. Nie wnikając w szczegóły - po prostu. Tzn. zniknął, ale jego treść pozostała i jest tutaj - przez co blog istnieje faktycznie od wczoraj, podczas gdy treść jest z dobry rok wstecz. Czyli - cała zawartość tomuszinatusza.blogspot.com.

Dlatego duży respect dla Bloggera za funkcjonalność eksportuj bloga - całość zajęła może ze 2 minuty. Mankament - cóż, nobody's perfect - archiwizacji podlega tylko blog z komentarzami, więc w wielką czarną dziurę internetu poszła cała reszta, zatem przede wszystkim linki. Dzięki temu, może i dobrze, dzisiaj posiedziałem nieco i odtworzyłem linki na tyle, na ile się dało - na podstawie znanych i lubianych blogów (których adresy pamiętam) plus adresów wszystkich, którzy coś nam komentowali na poprzednim blogu. Tego wszystkiego z przepisami kucharskimi nie będzie, przynajmniej na razie - kiedyś to na początku wrzuciłem, a w sumie to atrapa, bo i tak nie korzystamy, bo czasu nie ma. 

Zielonkawo tak, bo jakby wiosennio-letnio i fajnie jakoś. 

U nas ciężko jest. Dominiś od 2 dni jest mocno markotny, a raczej nie może jakoś spać po karmieniu w okolicy 2-3 w nocy. Efekt - od tak 4:00 pojękuję na granicy płaczu i nie bardzo mamy pomysł, jak go opanować, poza noszeniem na rękach. Czego efektem jest to, że słaniamy się na nogach - Natuszka w domku, ja w pracy i po. W takiej sytuacji czasami dochodzi do niepotrzebnych spięć, ze zmęczenia i frustracji całością sytuacji.

W niedzielę ogarnęliśmy popołudniem kuchnię - zajęło to kilka godzin, ale wszystko ułożone ładnie i jak w poprzedniej kuchni. Niewiele zmienialiśmy, ale przez to, że w segmencie w pokoju nie będą musiały być ciuszki małego (będą w jego własnej szafie w małym pokoju), wróci tam szkło karafkowo-kieliszkowo-podobne, a przez to zluzowało nam się miejsce w dwóch szafkach w kuchni. A w ogóle, nasz majster tak zmyślnie je poprzywieszał, że zmieściły się wszystkie - pierwotnie miała być jedna za dużo. Wygląda to ślicznie, razem z tą nową szafką z szufladami (musimy tylko przybornik nowy kupić na sztućce - szafka węższa, i ten posiadany jest za duży). 
 
Wczoraj - kolejna część zakupów remontowo-mieszkaniowych. Kupiliśmy klamki do drzwi, domofon (wkurzające jest przy umawianiu dowozu czegokolwiek czy jakiejkolwiek usługi tłumaczenie, żeby zapisali numer telefonu majstra i puścili mu strzałkę, jak będą na miejscu - bo domofon nie działa...), lampy do wszystkich pokoi. Trwało to nieco, ale zdążyliśmy - do kasy truchtaliśmy z pełnym wózkiem w rytm płynącego z megafonów Szanowni klienci, prosimy o udawanie się w kierunku kas; zapraszamy jutro od godz. x. Capnęliśmy też słuchawkę do prysznica i baterię prysznicową, a do tego bardzo ładne - i promocyjne - kafelki gresowe na balkon. Wyszło wszystko cenowo bardzo przyzwoici - musimy poczekać jeszcze na jedną lampę, sprowadzaną z Niemiec (nie jest to problem - chodzi o tę stojącą, do pokoju). 

Niestety, jak dzisiaj podliczyłem wydatki... cóż, zaczynamy być na minusie. Chyba, że coś wyjdzie taniej niż planujemy - na co się niezbyt zanosi, bo pozostały do zapłaty kwoty jednoznaczne, np. za meble czy zabudowę. Zobaczymy. 

Teraz jeszcze:
  1. zdobyć kabinę prysznicową i brodzik + duperelki do łazienki (śmietnik, wieszaki)
  2. przewieźć tonę kartonów do dotychczasowego mieszkania
  3. spakować tam cały nasz (poza kuchnią) dobytek, porozkręcać szafy i łóżko
  4. przewieźć to wszystko w sobotę i wtaszczyć na 3 piętro do nowego mieszkania
i kilka kosmetycznych jeszcze w sumie spraw w mieszkaniu. Między tym - w czwartek montaż UPC i zabudowy w przedpokoju.

Trzymajta kciuki.

7 komentarzy:

  1. heh powoli nas wyprzedzicie z tymi remontami ;p choć my od września i od zera.. (brak nawet łazienki;p )
    powodzenia w wykańczaniu swojego gniazdka !

    OdpowiedzUsuń
  2. Remont, ach ten remont... Widzę, że u Was idzie to wyjątkowo sprawnie. Nasz ciągnie się już długi czas i końca nie widać... Zazdraszczam żyrandoli i cierpliwie czekam aż u nas znikną wystające z sufitu kable zwieńczone żarówkami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podczytuję od pewnego czasu Twój blog. Z wielką chęcią tutaj zaglądam. Pomimo wszelakich problemów dia codziennego, piszesz o wszystkim tak pogodnie, że zdaje się, jakby problemy w ogóle nie istniały...
    Sama jestem mamą niemal rocznego chłopczyka i tez niejednokrotnie mieliśmy podobne problemy z pojękiwaniem i płakaniem przez sen. Z reguły przyczyną było ząbkowanie. Może i u Was też już jest coś na rzeczy? Drugą opcją w naszym przypadku był ból brzuszka. Rzeczywiscie, takie nieprzespane noce dają popalic. Człowiek jest zły, senny i... kłótliwy. Dla ratowania cieriącego dziecka i swojego małżeństwa, podawałam Małemu Viburcol w czopkach- jest to włąśnie sopecyfik na takie stany niepokoju przy zabkowaniu, kolce czy bólach. Sprawdzał się idealnie.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za ciepłe słowa :)

    Lenka - niestety, czopki stosować próbowaliśmy raz, gdy przytrafiła się Dominisiowi gorączka. Bezskutecznie - w tym sensie, że nie dał sobie ich zaaplikować, a efektem była tylko wielka kupa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymam kciuki i za remont, i żeby Dominik nie dawał wam tak popalić ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ech- to może akurat ten Viburcolo jest też w innej postaci? U nas akuart czopki sie spradzają, dlatego takowe stosujemy. Chyba, że już wszystko wróciło do normy?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)