We wtorek mieliśmy z Dominisiem taki męski wieczór. Czyli - teściowie z Natuszką pojechali do Jyska celem nabycia drogą kupna firanek do naszych allegrowych karniszy, które dotarły w międzyczasie przysłowiowym. Firanek - oczywiście - nie było, ale za to Natuszka uznała za niezbędny w naszej kuchni... zegar retro. No i mamy taki.
Środa upłynęła w pracy pod znakiem przewożenia naszych kuchennych gratów - mebli i zawartości, całego szkła itp. Tzn. z pracy z kolegą wyrwaliśmy się ok. 14:00, wzięliśmy pojemnego fiata ducato (Bogu niech będą dzięki za klimatyzację - bez niej byśmy się ugotowali...) i pojechaliśmy. Ładowanie było generalnie prostsze - wszystko poza dwiema narożnymi szafami zwieźliśmy. Szafy taszczyliśmy po schodach - jedną lekko trafiłem w ścianę, nieco obtłukły się drzwiczki, ale w dość niewidocznym miejscu. Najpierw zapowiadało się, że nie zmieścimy wszystkiego na raz - ale się udało. Wnoszenie było nieco trudniejsze. Opłaciło się pakowanie w mniejsze kartony, których było więcej, bo łatwiej się nosiło. Szafki z kolei - spokojnie, we dwójkę, po wąskim korytarzu. W sumie nieco po 18:00 skończyliśmy i odwieźliśmy samochód pod firmę.
Marek przy okazji poznał Natuszkę - zaprasza nas od dłuższego czasu do siebie. Pooglądał ściany - sam zrobił remont swojego mieszkania i to ładnie, zna się chłop na tym, i przyznał, że sam by tak ładnie nie zrobił, choć dokładny jest. Co tylko jak najlepiej o naszym majstrze świadczy :) A ja zobaczyłem mieszkanko, w którym dawno nie byłem - łaaaaaaaaa... Ślicznie. Kafelki w przedpokoju są, mały pokój i kuchnia pomalowane. Bajer. W sumie - zostało pomalowanie dużego pokoju, panele w małym i dużym, montaż szafy w przedpokoju. Poza tym detale w stylu lampy wszędzie i gniazdka. No i balkon. Podobno do połowy miesiąca ma być po wszystkim :)
To teraz musimy jeszcze kupić kabinę prysznicową, wszystkie lampy, załatwić zwrot połamanych kafelków i dokupić brakujące na balkon... i to wszystko. Nie mówiąc o tym, że w tygodniu trzeba spakować wszystko i po prostu do soboty przygotować, żeby w sobotę podjąć próbę przeprowadzenia całej reszty wozem firmowym. Na bank ze 2 okrążenia wyjdą, jak nie 3. Ale czasu więcej, więc ok. I będzie to z głowy. Aha, no i jeszcze czekamy na - zamówione na wymiar - lustro do łazienki plus półeczki szklane do wnęki w kuchni.
Dzisiaj mieli przywieźć z BRW: szafę na ciuchy małego, stół i krzesła sztuk 3 do kuchni. Mieli - nie wiem, czy dowieźli. W każdym razie na pewno bez jednego krzesła - zadzwoniła pani, że przywieźli od producenta tak rozwalone, że od razu mu odesłali, i trzeba poczekać. No to poczekamy.
Bombardują mnie telefonami też ludzie od mebli do dużego pokoju - generalnie, umawiam ich na przyszły tydzień, żeby nam te (dawno już zrobione) mebelki przywieźli. A do tego - w środę montowanie UPC, w czwartek zabudowa przedpokoju. A pomiędzy tym - trzeba się popakować.
Gruby tydzień się zapowiada. Ale pewnie przedostatni taki.
No to dobrze :) Już coraz bliżej :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
dziękuje za podanie adresu nie miałam pojęcia że mnie poczytujesz bardzo mi miło:) zaraz zabieram się do reszty notek żeby troszkę lepiej was poznać;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń