Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

A może tak mieszkanie w Wejherowie?

I do tego OSK, co z zaświadczeniem zdobyty (o czym pisałem ostatnio) do dzisiaj nie dojechałem... Jakoś się nie składało tak. Dzisiaj? A może jutro podaję? Muszę się zebrać. Aura nie nastraja - niby śnieg, ale syf straszliwy, bo odwilż, mokro, wilgotno, zimno. 

W czwartek miniony spędziliśmy przemiły wieczór z Z. i A. w Pizzy Hutt. Opowiadali nam dużo o swoim małym A. - przeszło półtorarocznym szkrabie. Kwitnący są, bardziej niż dotychczas - zresztą podczas jednego z wcześniejszych spotkań Z. mówiła wprost, że ma problem, bo A. jakoś za bardzo swojej mamy się trzymał, ta zaś synowej, delikatnie mówiąc, nie trawiła, no i wojny były, czepiała się przy każdej okazji o wszystko, a syn zamiast reagować... Nieciekawie było. I pojechali do jezuitów na rekolekcje dla małżeństw, takie weekendowe, od piątku do niedzieli. I zachwyceni. Dosłownie, jak zakochana para trochę wyglądali :) Nie powiem, wypada jak najbardziej - tylko nieczęsto się to widzi u ludzi. Cieszymy się bardzo, i jak Dominik się urodzi ładnie, a potem podrośnie, to może na jesieni jakoś sami się wybierzemy? Nie żebyśmy jakiś kryzys czy coś przeżywali - bynajmniej, ta ciąża nam bardziej niż świetnie służy. Ale z tego, co mówili, zdecydowanie warto. Dużo nam radzili, co i jak kupić dla dziecka, czego nie warto (bo strata kasy), co jest naprawdę potrzebne. Uważam, że mają bardzo zdrowe podejście do tych spraw - mimo, że są sporo lepiej od nas sytuowani majątkowo. 

W sobotę popłoch rano mieliśmy troszkę, bo trzeba było wstać, sprzątnąć, ja poleciałem po zakupy (Biedronka, hala, i jeszcze ciasto), bo jechaliśmy do Wejherowa, do koleżanki wspólnej z pracy, która zaoferowała, że pożyczy nam ciuszki dziecięce. Natuszka została w domku, ja poleciał na łowy spożywcze. Krokiem lekko łyżwowym, nie zawsze wyrabiając dobrze zakręty - jakoś ślisko? - z plecaczkiem i dwiema pokaźnymi siatami obleciałem i nabyłem drogą kupna ingrediencje konieczne do przetrwania kolejnego tygodnia (taki jest plan - jedne duże zakupy w sobotę, w tygodniu dokupujemy pieczywko i jakieś drobiazgi). Plecak i jedna siata z Biedronki, owoce i wędliny z hali, no i ciasto - dwa rodzaje, mniam, serniczka z cukierni :) 

Oczywiście, teściowie przyjechali ciut wcześniej, więc ledwo zdążyłem wbiec po schodach z tym wszystkim (a jak - remontu windy c.d., choć w moim wypadku wbieganie na 5 piętro dobrze zrobi), nie zdążyłem się, spocony, przebrać, a oni już byli. Kochani są - kupili nam taki ogrzewacz do pokoju. Mieliśmy im oddać kasę - oczywiście, nie udało się, nie chcieli nawet powiedzieć, ile kosztował. Ładny z zewnątrz, niewielki, bez ognia, z takim guziczkiem, że się wyłącza, jak tylko straci stabilność (np. przewrócony), a dodatkowo - nawet z pilotem. I do tego - obrotowy. Szał. Bardzo przydatna rzecz, bo w zeszłym tygodniu naprawdę w mieszkaniu było czasami po 17 stopni. Teraz cieplej jest, więc nie musimy, póki co, go używać. Ale dobrze, że jest. No i przywieźli wieeelką okrągłą bombkę ze stojaczkiem, taką co to się stawia tak luzem. Ślicznie wygląda na telewizorze. 

Przy okazji - teściu cichcem podpisał mi papiery, które przygotowałem dzień wcześniej... Nie wiedząc, z czym to się je i jaki to kant, zarejestrował się Pobieraczku. To jest taka strona, dla nieświadomych, którą należy szerokim łukiem omijać. Niby za darmo 10 dni ściągania, a człowiek zapomina i przysyłają potem wezwanie do zapłaty prawie 100 zł, za korzystanie z serwisu. Oczywiście, jest to bezprawne - w regulaminie wskazują, że jest te 10 dni na odstąpienie od umowy, gdy w rzeczywistości z ustawy wynika, że w przypadku umowy zawartej na odległość, gdy przedsiębiorca nie potwierdził konsumentowi w formie trwałej (list, płyta CD) ustawowo wskazanych warunków umowy - termin do odstąpienia wydłuża się do 3 miesięcy. No więc napisałem elaborat prawniczy, jacy to oni źli i niedobrzy, zawierając m.in. odstąpienie od umowy, żądanie zaprzestania przetwarzania jego danych osobowych, postraszyłem sądem i prokuraturą gdyby nadal nagabywali o zapłatę - i dzisiaj muszę to wysłać. W tajemnicy? Tak, przed teściową, żeby się nie denerwowała. Żaden problem z tym nie jest - straszą i naciągają ludzi, którzy - bojąc się - płacą, ale jakoś nikogo nie pozwali jeszcze. A nawet jakby pozwali, to szans nie mają żadnych - nie przy takiej, jak w ich przypadku ilości negatywnych decyzji UOKiKu. 

Spakowaliśmy się i pojechaliśmy do Wejherowa, do A. Śliczne mieszkanko, bliziutko centrum. Dwupoziomowe - na dole pokój z aneksem kuchennym i łazienką, na górze spory korytarz z wielką zabudowaną szafą na ubrania (jedyny mebel na ciuchy w domu!), wielka łazienka i dwie duże sypialnie - ich i synka S. Ogrzewanie podłogowe, bez gazu - wszystko na prąd. Zrobili interes życia - w ostatnim momencie, na kredyt oczywiście, kupili je od developera (a co tam, zareklamuję, bo solidny - Orlex) za 200 000 zł. Wykończenie generalnie sprowadziło się do kosztów materiałów, bo jej brat i ojciec to złote rączki. Śliczne, ładnie wykończone, w ciepłych kolorach, ładne meble, dobrze dobrane wszystko, bez przesady, z gustem. Naprawdę. Załamaliśmy się - sąsiedzi z naprzeciwka chcieli sprzedać swoje, takie samo, wykończone, z garażem i o wiele większym od ich balkonem - za... 290 000 zł. To naprawdę mało - skoro takie, jak my chcemy kupić, kosztować będzie lekko 250 000 zł. A tam - przy 3 pokojach - to by można było mieszkać. No tak, a co z dzidzią? Mielibyśmy kawał dalej do pracy, nijak teściowie by nie pomogli z maluszkiem - bo co, z drugiego końca województwa? Odpada. Ale po tym, co nam opowiadali o kosztach utrzymania (przykład: my płacimy czynsz w naszym malutkim mieszkanku taki, jak oni w swoim, 2x takim), myślę, że jest to rozwiązanie na kiedyś, na przyszłość. Generalnie, jakby człowiek pracował w okolicy Gdyni - bezproblemowe. I koniecznie - samochód. Ale damy radę. 

Posiedzieliśmy, pogadaliśmy - teściowie z mamą A., która u nich była. Mąż A. był w pracy. Ciuszków miała ilość przeogromną - 3 naprawdę napchane wory, takie jak na śmieci. Usiedliśmy z Natuszką, przeglądaliśmy, wybieraliśmy... i większość wzięliśmy. To naprawdę bardzo pomaga, bo uniknęliśmy wielu wydatków. Nawet, jak się okaże, że malutki nie wszystko założy. Tak się zastanawiam - te niektóre ciuszki takie malutkie, że nie wiem, czy w ogóle by się w nie zmieścił, jakby się urodził duży :> Miło spędzony czas, a potem pojechaliśmy z teściami na obiadek do naszej ulubionej Luny. 

Trzeba będzie pomyśleć o zakupach konkretnych - wózek, łóżeczko, uzupełnienie garderoby, kosmetyki i środki pielęgnacyjne dla maluszka. Niby termin porodu dopiero w okolicach połowy marca, to de facto miesiąc wcześniej trzeba być gotowym. I będziemy :) 

Natuszkę pobolewał od piątku brzuszek, a właściwie podbrzusze... Przestraszyliśmy się, ale po tym, jak to jest i daje się odczuwać, to chyba po prostu kolejny etap tego, że z dzidzią jest coraz ciężej dla niej. Przed zajściem w ciążę miała bardzo prawidłową wagę, żadnych zbędnych kilogramów, i teraz też praktycznie nie przytyła. Po prostu ciąża - coraz trudniej. Problem w tym, że jak już problematyczne jest wstawanie z krzesła, przewrócenie się na drugi bok, jakiekolwiek dłuższe chodzenie, nie mówiąc o wchodzeniu na 5 piętro pieszo - to taka osoba nie nadaje się do pracy. Udało mi się przełożyć jej wizytę u ginekologa z czwartku na jutro - pytanie, czy to, że taki stan żonki oznacza, że powinna dostać zwolnienie lekarskie, zrozumie pani ginekolog? Jak nie, mam to w nosie, pójdziemy do innego. Tak, ciąża to nie choroba, Natuszce nic nie dolega - ale nie daje rady i żadne to lenistwo, tylko fakt - tak właśnie jest.

A w ogóle stwierdziliśmy, że choinki kupować nie będziemy - kupię badylków jakiś świerkowych, i stroik sobie zrobimy mały. W końcu święta w rozjazdach - u teściów, u rodziców, a w ogóle to tylko 2 dni. Jedno dobre - u nas nie za ciepło, to może postoi ten stroik nieco?

2 komentarze:

  1. Pewnie, że stroik postoi! Jakby inaczej :) Tak przeglądnęłam tą stronę developera. Fajne projekty. Marzy mi się jeden takowy :) Co do spotkań u jezuitów. To u mnie było takie u kapucynów, kurde... Jak Oni tam fajnie mówili, w ogóle czad. Jestem na tak, co do takich spotkań dla par!
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tez bym sie wybrala na takie spotkanie..może z mezem sie wybiore:))my choinke mamy,kupilismy ja w zeszlym roku,ale jej nie ubieramy bo tak samo jak wy jestesmy cale swieta w rozjazdach....poza tym moze uda nam sie kupic to mieszkanie,to bez sensu sie przeprowadzac z rozlozona choinka.
    juz 3 razy dawalam u was na blogu komentarz i kurde nie potrafilam sie zalogowac:)ANAIRDA

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)