Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

czwartek, 7 lutego 2013

67. Akcja zaginiony piesek

To było tak.

W poniedziałek rano - dramat, jak zawsze po weekendzie, kiedy chwilę po 5 trzeba się zwlec z wyra, uszykować siebie i malutkiego i potoczyć się w śniegu do (domowego przedszkola, a właściwie żłobka) teściów - spotkaliśmy nieopodal ich bloku małego czarnego pieska. Fachowo rzecz biorąc - miniaturka sznaucera. Wyglądał na zmokniętego, łasił się. Żal się nam zrobiło, dostał nasze kanapki - co tam, można kupić sobie. Natuszka powzdychała, że by takiego chciała, wrócił temat dyżurny pt. "a może by tak małemu pieska..." (oczywiście, dzieckiem się zasłania, a co!), i pojechaliśmy do pracy, zapominając o sprawie. 

We wtorek rano, wyrzucając śmieci, na pergoli śmietnikowej znalazłem informację o zagubieniu... pieska, którego wczoraj widzieliśmy. Ok, osiedle jest spore, ale w okolicy 6:15 nie wałęsa się tam 15 czarnych miniatur sznaucerów, jak już to jakiś zaspany człowiek ciągnie się z psem, zwyczajowo na smyczy, gdyby psu zachciało się pobiec dalej. Spisałem szybko numer telefonu i napisałem ludziom (jako że pora barbarzyńska), że pieska widzieliśmy dzień wcześniej, gdzie itp. 

Pani zadzwoniła w dzień, dziękowała, dopytywała o szczegóły - tak, miał czerwoną obróżkę z kolcami bez imienia, łasił się, wszystko się zgadza. Okazuje się, że widziano go ponoć jeszcze gdzieś kawałek dalej. A w ogóle to jakiś idiota zawinił - pieska, przywiązanego przy Biedronce okolicznej, po prostu koś ukradł, urywając smycz - po czym ten idiota (bo trudno inaczej - szczeniak, mróz, pada mokry śnieg) pieska wypuścił albo wyrzucił. Martwiliśmy się z Natuszką - no bo skąd człowiek mógł wiedzieć, ale zawsze można było pomyśleć... Tylko co? Teściowa by go do domu nawet na 1 dzień nie wpuściła, ten typ tak ma (stąd też żonka tak bardzo chce czasami pieska - nie dziwię się, rozumiem, i w sumie jak malutki troszkę podrośnie to czemu nie, choć większość dnia będzie sam w domu siedział). 

Niby temat ucichł, choć tak smutnawo nam i żal pieska było. A dzisiaj dostałem smsa od pani, że się piesek znalazł, i że dziękuje za pomoc :) 


1 komentarz:

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)