Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

piątek, 8 kwietnia 2011

Kredyt na horyzoncie

Jest szansa, że wszystko z nowym mieszkaniem rozegra się, finalnie, dość sprawnie i szybko.

W środę poszedłem na spotkanie z poleconym mi gorąco przez koleżankę z pracy doradcą finansowym. Jej samej polecił go inny kolega, i była zachwycona tym, w jakim tempie i w jaki sposób, oczywiście także na jakich warunkach załatwił jej kredyt; notabene, także w programie Rodzina na swoim. Skoro polecają - po co szukać dalej. Owszem, ta sfera nie jest mi zupełnie obca - ale jeśli rynek pełen jest firm z ludźmi zawodowo zajmującymi się doradztwem finansowym, czemu nie? Nic to nie kosztuje - to brokerzy z własną działalnością, pieniądze (prowizję) dostają, gdy klient otrzymuje to, po co przyszedł, czyli kredyt. Działają w interesie klienta, bo generalnie ich prowizja jest taka sama (minimalne różnice), bez względu na to, który bank przyzna klientowi kredyt. 

Spędziliśmy na rozmowie przeszło półtorej godziny. Okazało się, że nie ma problemu z kredytem na 100% wartości nieruchomości. U nas sytuacja jest o tyle dobra, że transakcja odbywa się bezpośrednio z właścicielami mieszkania, bez udziału pośrednika jakiegokolwiek. Wszystko o mieszkaniu wiemy - oczywiście, formalnie trzeba sprawdzić KW. Przykładowa symulacja rat - bez problemu, na 30 lat płacilibyśmy z dopłatami ok. 800 zł. Zdolność kredytowa - z zapasem. Wkład własny, minimalny - okazuje się, że niepotrzebny, bo w większości banków ma on znaczenie, gdy jest na poziomie 20% (w naszym wypadku - ok. 50 000, więc bez szans), a niższy nijak nie wpływa na warunki kredytu. Więc lepiej zachować ew. posiadane pieniądze i nie wystukiwać się do zera w kredyt, a mieć na remont - który nas czeka z pewnością. 

Nie mówiąc o dodatkowych kosztach - notariusz (doradca ma swojego, z rabatem sporym), ubezpieczenie pomostowe (od przyznania kredytu do wpisania prawa własności do KW), ubezpieczenie niskiego wkładu (może być do 2 000 - różnie, czasami trzeba w całości, czasami rozkładają). Może się zdarzyć, że potrzebny będzie rzeczoznawca - ale mówił, że rzadko się to obecnie zdarza. Po przyznaniu kredytu dojdzie, oczywiście, konto w banku, które kredytu udziela (podobno! nawet 25 zł/m-c za... konto, które otwierasz, bo bez niego kredytu nie dostaniesz, bo nie jest ci w ogóle potrzebne) - ale tę opłatę doliczają do raty kredytu. No i ubezpieczenie mieszkania, standardowe. Na życie nie chcę - mamy już obydwoje z Natuszką. No i magiczna prowizja za udzielenie kredytu - doradca wyjaśniał jakby taką hierarchię tego, na co należy zwrócić uwagę, wybierając kredyt, i zasugerował, że warto tę kwestię potraktować priorytetowo, jako że to najpewniej największa kwota do wyłożenia od razu, przy otrzymaniu kredytu.

Kwestia dokumentów - również okazała się mniej straszna, niż myślałem. Kilka dotyczących nieruchomości (świeży odpis z KW, zaświadczenie o braku zaległości ze spółdzielni, tytuł prawny nabycia przez sprzedających) + oczywiście umowa przedwstępna, wcale nie musi być notarialna. Pozywać się o nakazanie złożenia oświadczenia woli w postaci zawarcia umowy finalnej nie zamierzamy, skoro to transakcja ze znajomymi teściów - więc szkoda czasu i pieniędzy na notariusza. Zadatków też nie przewidujemy. Do tego - nasze dokumenty, zaświadczenia o zatrudnieniu - no właśnie. Natuszki - ładnie, umowa na czas określony, urząd. U mnie - gorzej, bo teoretycznie do końcówki maja tylko... Czysto teoretycznie, bo wiem, że mi przedłużą. I nie wykluczone, abym dostał umowę na czas nieokreślony wcześniej - problem jest taki, że jestem w toku rekrutacji do innego działu w firmie i nie wiadomo, który z kierowników (obecny czy ten, mam nadzieję, przyszły) ma zająć się załatwieniem tego. Doradca powiedział, że nie jest to problem, że funkcjonuje coś takiego jak promesa od kierownika jednostki w zakładzie pracy. Damy radę. Okazuje się, że mogą chcieć PITa za zeszły rok, a nawet wyciągów z kont bankowych (czasami tylko przelewy przychodzące, czasami całość - ciekawe, ile wydają na jedzenie... :P)
I tyle. Kolejność:
  1. umowa przedwstępna ze sprzedającymi
  2. decyzja odnośnie banków i złożenie do nich wniosków o kredyt
  3. uzyskanie decyzji kredytowej
  4. umowa notarialna - finalna - nabycia mieszkania
  5. uruchomienie kredytu
  6. wpisanie prawa własności do KW, żeby mieć z głowy ubezpieczenie pomostowe
Wczoraj skontaktowałem się z naszą koleżanką, od której rodziców mamy kupować mieszkanie. Przyjeżdżają do Polski w niedzielę, i - uwaga! - zostają do początku maja! Lepiej być nie może. Muszą przecież zdobyć dla nas dokumenty dot. mieszkania - nam tego nie dadzą. Umówiliśmy się na poniedziałek wieczorem, aby dogadać wszystko - kwotę, dokumenty, termin wydania - i jak dobrze pójdzie, nie zapeszając, może już od razu umowę przedwstępną podpiszemy? Kto wie. 

Oczywiście, później będą takie sprawy jak kwestia uzyskania członkostwa w spółdzielni, żeby za czynsz nie przepłacać, itp. Ale to później, dalej. Teraz musimy stanąć na głowie, żeby uzyskać kredyt. Nie wiadomo dokładnie, kiedy, ale całkiem realne jest zmodyfikowanie Rodziny na swoim już od początku czerwca. Czyli mamy niespełna 2 m-ce, aby to zorganizować do uzyskania kredytu, żeby się na program załapać. Właściwie zatem niewiadomą - i tym, co może się przeciągnąć - będzie kwestia rozpoznania wniosku o kredyt, przy założeniu że dogadamy się na dniach ze sprzedającymi. Wierzę, że nasz doradca zrobi tak, żeby się udało - sam wskazał, jak ważne są relacje jego z pracownikami banku, którzy mogą bez sensu wniosek przetrzymać (co zgadza się z opinią koleżanki - mówiła, że jak szli na podpisanie swojej umowy, wszystkich w banku znał i ze wszystkimi był na ty). 

Mama próbuje się kontaktować, na co ani my, ani teściowie nie mamy ochoty. Teściowie - po tym, co z ojcem im zarzucili w rozmowie ze mną, odnośnie mieszkania. Muszę tam pojechać, bo nam żyć nie dają, i ustalić, czy jakkolwiek chcą nam pomóc, czy nie. I wyjaśnić, że nasze relacje raczej w najbliższym czasie się nie poprawią. Uświadamiając jednocześnie, że teściowie o przebiegu naszej rozmowy w sobotę wiedzą - pewnie się nasłucham, że jak mogłem im powiedzieć itp. Mogłem, i nie widzę powodu, aby ukrywać przed nimi dyskusję tak ważną; a to że nie pomyśleli, że do teściów dotrze treść tego, co im - bezpodstawnie - zarzucili - to już ich problem. Trzeba myśleć, co się mówi. Jak będą chcieli - pomogą; jak nie - to nie. Nie nastawiam się, bo szkoda nerwów. 

Słonecznie, wiosennie, wietrznie. Dominik rośnie, jakby spokojniejszy od kiedy dostał kropelki na wzdęcia. Dzisiaj bardzo ładnie spał prawie całą noc. Natuszka coraz spokojniejsza, coraz wprawniej nam zajmowanie nim wychodzi. A on chyba już zaczyna nas naciągać - zrozumiał już, jak miłe jest noszenie na rączkach, i próbuje małego szantażu, płacząc, gdy za długo leży (nawet ja już rozróżniam, że to nie jest płacz na jedzenie :P)

We wtorek, po raz 5, polałem prawo jazdy. Kolejny szczyt - na... rękawie. Nie wiem, może nie warto? Na placu manewr ten wykonywałem w czasie kursu i jazd bez problemu. Na egzaminie, z egzaminatorem - nogi jak z waty, cały się trzęsę, i wychodzi jak wychodzi. Do bani.

5 komentarzy:

  1. To dobrze, że jednak może dostaniecie ten kredyt...
    No niech rośnie Wam jak na drożdżach :)
    Dasz radę !

    OdpowiedzUsuń
  2. na pewno dostaniecie kredyt!:)))wspaniale:)) a ile kosztuje to mieszkanie jesli mozesz mi zdradzić? i ile pokoi??
    ciesze sie kochani!!!!!!!!!!:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Przerażają mnie te wszystkie cyrki kredytowe... Też mi się marzy własne mieszkanie, ale milionerką nie jestem i kredyt będzie potrzebny. Tylko, znając wysokość zarobków w Polsce, przez te 20 czy 30 lat kredytu będzie trzeba żyć prawie jak nędzarze, bo raty kredytu są niemałe...

    Niech Dominik rośnie duży i zdrowy i niech Wam daje popalić, żebyście wiedzieli, że dziecko macie :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem czy jedziłeś z p. Sławkiem. Ja chyba ze wszystkimi, ale przed samym egzaminem chciałam ze Sławkiem - naprawdę pomógł zredukować stres.
    Teraz, prawie po roku, znów siadam za kółko, trudniejsze niż tak od zera i też zastanawiam się czy nie wrócić do Chestera.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej jak możesz podaj kwotę kredytu i wysokość raty jaką będziecie mieć. Nie poddawaj się z prawem jazdy:) Do następnego egz podejdź bardziej wyluzowany:) Pozdrowienia dla waszej trójki:))
    http://kasiarodzinnie.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)