Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Chcesz na coś liczyć? Licz na siebie.

Dzięki za wszelkie słowa wsparcia - niestety, nic one nie dały. Oczywiście, żadna w tym wina nasza czy Czytelników tego bloga. Po prostu - moi rodzice są beznadziejni. 

Niestety. Im dłużej żyję, tym bardziej odnosiłem wrażenie, że to, co (o ile) robią dla mnie, dla Natuszki, dla nas, to jakieś takie porywy chwili. Żadna odpowiedzialność, kwestia moralności, wsparcia dla dzieci - nie, kaprys chwili. Bardzo często w ogóle nie trafiony - w ich odczuciu wielka sprawa, dar i w ogóle; w praktyce - coś zbędnego, nieprzydatnego. A sama obecność - bardzo często narzucona, w zupełnie nieodpowiednim momencie; nawet wprost - wbrew prośbie, aby tego i tego dnia nie pojawiali się. Najlepiej to oddaje przykład - gdy ostatnio moja matka przyjechała do nas, wiecie co przywiozła 3-tygodniowemu wnukowi? Kaczuszkę gumową do kąpieli. Z wielkim, od dołu, napisem dla dzieci powyżej 1 roku. Przywiozła prezent? No ba, i to jaki. Wartość? Żadna. Bezsensowny. I tak to się ma do wszystkiego. 

Jak wczoraj, pełen nadziei (idiota, naiwniak - mało to razy się już przejechałem, właśnie w zakresie kwestii środków na nowe mieszkanie?) pojechałem porozmawiać i poprosić, żeby zgodziła się na sprzedaż mieszkania temu facetowi, który dał bardzo dobrą cenę, deklarował wzięcie na siebie kosztów notariusza (zwyczajowo obciążających sprzedających - nas), i na dokładkę jeszcze nie miał ciśnienia co do wydania (więc moglibyśmy spokojnie remontować mieszkanie kupione, i mieszkając jeszcze w tym już sprzedanym). I co? Dowiedziałem się, że mama ma swoje nowe przemyślenia, i że dobrze że przyjechałem

Przemyślenia oczywiście są takie, że ona się rozmyśliła. Tzn. ona twierdzi że nie. Jak jednak inaczej nazwać to, że deklarowała, że nam (mnie i bratu) daruje mieszkanie, a my z nim robimy, co chcemy? Jak ustaliłem potem - korzystniej było, aby to ona je sprzedała, i darowała nam po 1/2 pieniędzy z tego. Dla kogo korzystniej? Nie, nie dla nas. Dla mojego gnojka brata - bo to on za te pieniądze, gdyby mama darowała mieszkanie i my jako właściciele je sprzedali, nie kupiłby w ciągu roku mieszkania, a przez to dostał do zapłacenia 19% podatku. My nie - moja część pieniędzy poszła by w mieszkanie, więc problemu by nie było. 

Stwierdziła, że sprzedaż jest bez sensu. Że ona może pożyczkę wziąć, i że jakoś damy radę. Aha. Ciekawe, co mi po jej 25 000, skoro mieliśmy obiecane ok. 100 000? Dowiedziałem się, że wybraliśmy mieszkanie (docelowe, do kupienia) w beznadziejnym miejscu, w do bani dzielnicy, a w ogóle jej się nie podoba to, że później to mieszkanie mają dostać teściowie. Granda, prawda? Tylko że teściowie mają je dostać - bo nam zostawią swoje, większe od niego! No chore, po prostu chore! Mój gówniany brat oczywiście zmienił już stanowisko - do czwartku, kiedy z nim rozmawiałem, był zwolennikiem sprzedaży i podzielenia się pieniędzmi. Wczoraj już nie - więc mu powiedziałem, co myślę o takim zmienianiu zdania. 

Nasłuchałem się, jaki to jestem okropny, roszczeniowy, i jak ja w ogóle mogę. I że chcę tego mojego biednego brata pokrzywdzić - bo to nie liczy się, że po 1/2 pieniędzy byśmy dostali, tak samo. Bo ja włożę to od razu w mieszkanie - a on dostanie do ręki, i jak będzie jakiś wielki krach finansowy czy coś, a nawet jak nie będzie to po kilku latach inflacji będzie miał mniej. Więc ja, naciskając, żeby sprzedać mieszkanie (25 m2, gdzie obecnie musimy się cisnąć z noworodkiem; ja z perspektywą aplikacji, do której trzeba móc się uczyć), po prostu jestem chamem i naciągaczem. I wyszło na to, że najważniejsze jest dla matki, że ona ma dwóch synów - i w myśl tej zasady, moje (jednego z tych dwóch synów) potrzeby dzisiaj się nie liczą, a liczą się jedynie potrzeby tego drugiego, nieumiejscowione bliżej w czasie i przestrzeni.
Jak zaczęły się personalne i wydumane zupełnie wrzuty pod adresem teściów - nie wytrzymałem, po prostu wstałem, ubrałem się, pieprznąłem drzwiami i wyszedłem. 

W środę rozmowa z doradcą. Już wiem, że muszę pytać o kredyt na 100%. A nawet więcej, żeby na remont było choć trochę. I nie żadne 15-20 lat, a 30. 

Raz w życiu mogli mi - nam - pomóc. Podejść do rozwiązań w tym zakresie było kilka, z mojej strony. Każde nie dość dobre. Cóż - jak inaczej mogło być, skoro dopiero wczoraj zrozumiałem, że chodzi o to, żeby mieszkanie za wszelką cenę pozostało dla młodszego brata? Tylko po co ten cały cyrk, kłamanie (bo trudno inaczej to nazwać) odnośnie zgody na sprzedaż, po co traciłem czas i pieniądze na wrzucanie do serwisów i pozycjonowanie ogłoszeń, czas na dojazdy od teściów do domu na spotkania z osobami zainteresowanymi kupnem? 

Sierota wie, że nie może na co liczyć - nie ma mu kto pomóc. Ja niby mam rodziców, uważam że sytuowanych lepiej niż teściowie (żaden szał, ale lepiej) - i jak raz w życiu potrzebuję pomocy, i to w żadnej pierdole, a sprawie kluczowej, to zostaję na lodzie. Jeden wielki żal. 

Nie zamierzam z nimi gadać, nie zamierzam się tam więcej pokazywać. Sami dokonali wyboru.

16 komentarzy:

  1. co do prezentu u mnie bylo podobnie moja mama z zachwytu nad wnusiem chciała niewiadomo ile zabawek nieprzydatnych kupowac jak własnie takie kaczusie itp. Tylko ja na spokojnie wytumaczyłam że Mateuszek i tak w tym obecnie sie nie będzie bawił wiec niepotzrebnie to kupuja kupia za miesiac czy za piec i jakoś powoli dotarło do mojej mamy by takich prezentów którym dziecie się nie bedzie bawiło nie kupować.
    a co do tego pomagania tomiałam podobnie tylko że przed ślubem a na samym ślubie był niezly kwas.... ech...ale bylo minelo teraz jest oki ale tez nic nie dostalam od rodzicow i raczej nie dostane zreszta nie zalezy mi na ich kasie byle tylko kochali....

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspolczuje, bo w ogole nie wyobrazam sobie takiej sytuacji. Rowniez mam brata, ktory ma swoje potrzeby, a rodzice na pewno na nas nie oszczedzaja. Rowniez z wlasnej wygody, bo maja swiadomosc tego, ze ile szacunku dadza nam, na taka sami beda mogli liczyc...

    Chcialabym cos umiec poradzic, ale w takiej sytuacji chyba najlepiej w ogole odpuscic... Jestes dobrym czlowiekiem i wydaje mi sie, ze ogarnietm, takze sobie poradzisz... Przykro mi, ze tak wyszlo, ale wierze, ze dasz rade ze wszystkim.
    Pozdrawiam serdecznie
    Agu

    OdpowiedzUsuń
  3. Tu nie chodzi o radę. Piszę to, żeby wyrzucić z siebie - taki mój sposób na radzenie sobie z takimi sytuacjami.

    Kochają? Nie wiem, pewnie tak. A z drugiej strony - jak się kocha, to się powinno pomagać; a na pewno nie rzucać słów na wiatr, i to szczególnie w sprawie tak złożonej, o tak dużym znaczeniu. Łatwo mówić o kochaniu, zarzucać dziwnymi i niepotrzebnymi niby to prezentami - niż pomóc w tym, co naprawdę ważne i podstawowe.

    OdpowiedzUsuń
  4. nie zazdroszczę...
    przykra sprawa.
    Trzymajcie się !

    OdpowiedzUsuń
  5. kochany skoro macie taka a nie inna sytuacje bierzcie sprawy w swoje rece.Kupcie swoje mieszkanie o ktore za 10 lat nikt ci nie powie,ze przeciez to JA CI PO CZESCI JE KUPIŁAM? Ja nigdy nie liczylam na innych,biore zawsze sprawy w swoje rece a to co dostaje od tesciow przyjmuje z przymruzeniem oka i z niezadowoleniem,mimo ze tesciow mam swietnych i serce by mi oddali...
    ty swietnie zarabiasz,Natalia zaraz pojdzie do pracy i coz wiecej chciec..
    fakt faktem,kredyt...

    zycze udanego wyboru.

    OdpowiedzUsuń
  6. anairda

    Gdybym świetnie zarabiał, nie miałbym problemu, że nam na styk z ratą starczy. Zarabiam przeciętnie, a myślę że nawet nieco słabiej.

    OdpowiedzUsuń
  7. kochany,ale rata w naszym przypadku za 50m mieszkanie wynosi 680zl,tez myslelismy ze bedzie kiepsko ale dajemy jakos rade,oczywiscie wszystko w programie rodzina na swoim.U nas jedynie moj maz zarabia i kokosow z tego poki co nie ma,a jednak jakos sie zyje..
    u mnie jest odwrotna sytuacja,bo to ja po smierci mamy bede miala mieszkanie,nie moja siostra,tyle ze w moim przypadku rodzice od 20 lat mowia ze po ich smierci mieszkanie jest moje..
    jedyne co moge wam zyczyc to dobrych wyborow.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow... My też mamy nadzieję na RnS się załapać. Metraż docelowego mieszkanka ma być taki sam. Widzisz - tylko rata nijak nie wyjdzie tak niska. Nie wiem, skąd jesteś, ale macie bardzo korzystny (=niski) mnożnik, skoro tak mało wychodzi. U nas 800-1000 zł.

    OdpowiedzUsuń
  9. jestem z Łodzi,teraz płacimy 750zl a po wpisie do hipotek bedzie 680zl,wiec calkiem calkiem:)tyle to ja placilam za wynajem kawalerki a teraz przynajmniej na swoim jestem:)
    trzymam kciuki za pozytywne decyzje:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Niefajnie z rodziców strony. Po kiego grzyba najpierw obiecali pomoc a teraz się w mało elegancki sposób wykręcają???
    Wygląda na to, że jednak musicie sobie sami poradzić... Jakby się tak udało z Rodziną na swoim to super, przez kilka lat bylibyście odciążeni co nieco, akurat to czas na określenie swojej dalszej zawodowej drogi.
    Zresztą... może rodzice "przejrzą na oczy" gdy zobaczą że mimo ich, mówiąc eufemistycznie, niezdecydowania Wy i tak postawicie na swoim...

    OdpowiedzUsuń
  11. Weźcie kredyt... Żeby nikt Ci kiedyś nie wypomniał, że pieniądze dał... Masakra, ręce opadają...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak możesz tak oczerniać swoich rodziców i nazywać swojego brata gnojkiem?! Szkoda słów..

    OdpowiedzUsuń
  13. Po raz kolejny apeluję - jak ktoś się bierze do moralizowania, to niech ma chociaż odwagę i się podpisze, a nie jako Gall Anonim.

    Jak mogę? Mogę. Bo nie oczerniam, a możliwie dokładnie opisuję sytuację, w jakiej - dzięki moim rodzicom - się znaleźliśmy, na skutek ich czczych obietnic. Nielogiczność ich postępowania i zmienność opisywałem tu nie raz. A że brat w każdej sytuacji, od zawsze, gra na dwa fronty, starając się ugrać jak najwięcej dla siebie, przy bezkrytycyzmie ze strony rodziców, to nic nowego.

    OdpowiedzUsuń
  14. u mnie taka sytuacja jest niedopomyslenia, ale racje sa po obu stronach. Po pierwsze jest was 2. tutaj juz zawsze trzeba isc na ustepstwa, i nie wazne ze bratu sa teraz nie potrzebne te pieniadze albo je wyda, jego sprawa, albo traktujecie sie od poczatku rowno albo w ogole nie zaczynajcie interesow z rodzina. Po drugie rozumiem brak checi sprzedazy mieszkania, bo jest to najlepsza z mozliwych inwestycji, jesc nie wola, a jest zawsze jakis juz swoj kat. Sam widzisz ile kosztuje mieszkanie, a tutaj macie juz jedno male bo male, ale zawsze ktos wynajmnie i chociaz czesc raty macie juz na splate wlasnego. Mi prywatnie rodzice pomogli w kupnie mieszkania, a wcale nie sa zamozni, poprostu mieli cel w zyciu zeby zalatwic dobry start mi i bratu (w ten sam sposob), Tutaj tez nie mozesz narzekac, bo miales mozliwosc skonczenia szkoly, miales gdzie mieszkac, co zjesc, nie wiem od kiedy sam pracowales zeby moc w pelni samodzielnie sie utrzymac, To sa te rzeczy o ktorych zapominamy, a ktore kosztuja wiele i sa pomoca od rodziny. W sprawie mieszkania postanowione bylo jasno od poczatku ze ja w zwiazku z tym rezygnuje w czesci mieszkania rodzicow w wysokosci kwoty jaka mi dolozyli, bo niestety nie bedzie ich stac na pomoc bratu w ten sam sposob. Wiem, ze mam o wiele lepsza sytuacje, ale to nie zmienia tego ze nie w pelni ciebie rozumiem. Postanowiles zalozyc swoja rodzine, to teraz macie szanse wlasnego kata, niech brat ma tamto mieszkanie, niech mu sie dobrze w nim zyje, a karma jest jaka jest. Kiedys bedziesz sie cieszyl ze swojego, ciezko wypracowanego i dlatego szanowanego mieszkania. I to ze rodzice chca pomoc tymi 25 tys jest z ich strony zawsze mile widzianym gestem na pierwsza wplate. Pomysl ze niektorzy nie maja kompletnie nic, a ciezka praca dochodza sami do wszystkiego, a jakos ida z usmiechem a nie zloscia na swoja rodzine i jedynego brata, nie upatruj wszedzie nagonki na swoja osobe i roznego traktowania z bratem.

    Pozdrawiam
    Lidka

    OdpowiedzUsuń
  15. Każdemu jestem wdzięczny za rady. Ale nie bardzo wiem, co mają dać wywody o tym, jak to ja źle oceniam rodziców... pisane przez kogoś, kto nie ma pojęcia o sytuacji i nie zna nas. Wiem lepiej, jak wygląda nastawienie rodziców do mnie i mojego brata. Bynajmniej nie jest ono takie samo, i nigdy nie było.

    OdpowiedzUsuń
  16. to ja bez komentowania spraw rodzinnych..
    :)

    Może macie szansę na TBSy?? Albo na jakieś mieszkanie komunalne z miasta?? (czasem się zdarzają takie cuda)

    Powodzenia :)
    i buśka dla Dominika :)

    Tycia :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)