Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

wtorek, 8 marca 2011

Żelazko + pączki = sprzedaż mieszkania

Dzięki za informacje o miejscach, gdzie tanio - myśmy kupili takie żelazko w  2w1.pl. Wyszło z przesyłką (żeby tego samego dnia wysłali - płatne przy odbiorze) 110 zł. Dużo taniej niż najtańsze sensowne w Saturnie czy MediaMarkt. Zamówione w czwartek - mieliśmy już w piątek. Zdecydowanie sklep sam w sobie polecam.

Tłusty Czwartek... Scenka rodzajowa - knajpka zakładowa, do której wchodzi zgłodniały pracownik, poszukujący pożywienia w postaci kanapek; niestety - kanapki są, w ilości śladowej.
- Nie ma dzisiaj kanapek?
- Dzisiaj? Dzisiaj jest Tłusty Czwartek, dzisiaj pączki się je.
Kurtyna.

A poza tym - pączków zjadłem chyba sztuk ze 3 czy 4. Ale mam wrażenie, że coraz mniejsze one. Zaś marmolada w środku - żeby nie było, mówię na podstawie pączków z dwóch niezależnych źródeł - w jakimś żarówiastoróżowym i mało naturalnym kolorze. Miałem ochotę na pączka z adwokatem - nie kupiłem, bo zamiast lukru były obsypane cukrem pudrem, więc syf byłby wszędzie (niekoniecznie na mnie). Co do ilości - 2 kulturalnie w pracy, 2 w domu z teściami. Ot, w sam raz. 

W piątek spotkałem się z ojcem i bratem, na mieście tak zwanym, żeby przy obiedzie pogadać o perspektywach mieszkaniowych. Oczywiście, nic nie wyszło. Ojciec kredytu nie weźmie, żeby spłacić (~100 000 zł) połówkę mieszkania, jaka mi miała przypaść, abyśmy mieli wkład na większe mieszkanie - bo kredyt musiałby być na 10 lat, i nawet przy założeniu (bezproblemowym i bezspornym) że kredyt by się spłacał z wynajmu mieszkania, to uważają, że jak brat za 5 lat będzie chciał tam zamieszkać, to problem będzie, więc się nie da. Ale to, że my się tam nie mieścimy i że my TERAZ, DZISIAJ mamy problem - jakoś nikomu nie przeszkadza. A w ogóle - ojciec, jakoś w kontekście tylko tego tematu, zaczyna snuć pesymistyczne i apokaliptyczne wizje, jak to go posuną ze stanowiska, jaka to mało pewna praca (bo urząd + wybory = możliwość zmian - tiaa, na pewno, bo szykuje się w kraju zmiana opcji politycznej przy władzy, no na pewno). Jakoś w innych sytuacjach tego nie widzę, tylko w tej konkretnej. 

Wyjaśniło się więc, że mieszkanie trzeba po prostu sprzedać. Czy po prostu - to się okaże. Ogłoszenia w sobotę usiadłem i napisałem. Fotki wybrałem (zrobione w styczniu), powrzucałem wszystko na kilka większych ogólnopolskich i największy okoliczny serwisy z ogłoszeniami. Mail do znajomych też poszedł. Efekt? Wczoraj - pierwszy dzień roboczy od ukazania - telefon dzwonił co chwilę. Od zainteresowanych? Tak, tylko że pośredników. Doszło do tego, że jak jeden nie przyjmował do wiadomości, że nie interesuje mnie współpraca z nimi - napisał smsa Dogadamy się co do prowizji, spokojnie. Sprzedam panu to mieszkanie, tylko niech mi pan pozwoli! Żenada. Oczywiście były numery w stylu - Mam dla pana klienta, może się dzisiaj umówimy; tylko wie pan, musimy umowę podpisać czyli ustawka z kimś udającym zainteresowanego klienta, który jest zachwycony mieszkaniem, ty podpisujesz umowę o współpracę z pośrednikiem, po czym następnego dnia niby-klient się rozmyśla, a ty zostajesz z umową, uwiązany do pośrednika i jego prowizji za zdziałanie czegoś, w wysokości 2-3%, czyli lekko licząc 5 000 - 8 000 zł. 

Zmęczony spuszczaniem ich na drzewo, jednemu powiedziałem wprost, czemu nie jestem zainteresowany współpracą. Stwierdził, że nie chodzi o umowę, ale ma klienta i chciałby obejrzeć mieszkanie. Umówiliśmy się na wieczór. Przyjechali - pokazałem, opowiedziałem, zareklamowałem. Facet zainteresowany, rzekomo dla córki; waha się chyba między tym a innym, 2-pokojowym, tylko że do remontu - podczas gdy u nas wchodzisz i mieszkasz (a do tego zostawimy chyba wyposażenie kuchni). Co ciekawe, z kontekstu dyskusji wywnioskowałem, iż ów człowiek jest klientem pośrednika na nieco innej zasadzie - wynajął go, aby znalazł mu mieszkanie; więc może się okazać, że gdyby wyszło z tym człowiekiem, to prowizję by zapłacił on, więc całkiem obiecująco. I w ogóle, fakt że już pierwszego dnia roboczego było oglądanie mieszkania - obiecujące. Mam nadzieję, że to wyjdzie. Kilka złotych zapłaciłem, ale ogłoszenia wiszą jako wyszczególnione, więc jest szansa, że szukający także na własną rękę trafią na nie. 

A korzystając z okazji, że u teściów jesteśmy - chcę poszukać ogłoszeń kilku sensownych z okolicy, i poumawiać się na oglądanie. Tym bardziej, że wczoraj koleżanka, od której rodziców mieliśmy odkupić mieszkanie w okolicy teściów, napisała SMSa z propozycją ceny... Delikatnie mówiąc, kompletnie oderwaną od rzeczywistości. W skrócie - cena za mieszkanie ze sporym remontem do wykonania (kompletny łazienki i kuchni, wszędzie ściany - bo tapety - zabudowa do wymiany i balkon do zrobienia) jak za mieszkania w ogłoszeniach opisane jako takie, gdzie wchodzisz i mieszkasz bez żadnych prac. Dzisiaj wieczorem szykuje się rozmowa i wyjaśnienie, że z taką kwotą to nie mamy o czym mówić. Nie wiem, może strzelili, nie orientując się w cenach. W każdym razie - pudło. I nie zaszkodzi szukać innych ofert - a nuż coś się znajdzie sensownego. 

W sobotę myśleliśmy, że to już ten moment - Natuszka bowiem dostała skurczy, i to były całkiem regularne, ale dość lekkie, i po jakimś czasie po prostu rozeszły się. Jednakże pozostajemy w pełnej gotowości - u teściów wszystkie rzeczy do szpitala zwarte, spakowane i gotowe czekają. Na weekend zjechaliśmy do nas do domu - pierwszy raz nie dałem Natuszce nic sprzątać, choć ostro oponowała, i mieszkanie sprzątnąłem ja. Zakupów nie robiliśmy - bo po co, na 2 dni nie miało sensu, coś tam w lodówce było, a w sobotę na obiad i tak zamówiliśmy pizzę :) W niedzielę - sympatyczne popołudnie ze znajomymi z pracy, przy kawie, lokach i czekoladzie. Dobrze było się ruszyć i podreptać :) 

W poniedziałek rano uderzyłem do alergologa. Pani mnie wypytała, dała skierowanie na testy. I lipa - myślałem, że to kwestia np. zrobienia dzień później. Nie - musi pan minimum 7 dni odstawić lek x. Dobra. Poszedłem do rejestracji - i co? W LuxMedzie termin na 28 marca najwcześniej. Cóż. Biorąc pod uwagę, że w NFZ podobno czeka się 3-4 m-ce (brat chciał zrobić, miał z alergią problemy) - to i tak nieźle. Co nie zmienia faktu, że chyba jesteśmy przysłowiowe 100 lat za Murzynami. Mam nadzieję, że do tego badania nie padnę znowu na jakieś zapalenie gardła. 

Natuszka dzisiaj u ginekologa była. Pani coś się nie podobał obwód brzuszka, że niby dzidzia za mała jak na ten moment (końcówkę) ciąży. Dała skierowanie na takie specjalne USG, niestety, 300 zł taka przyjemność. Ale trzeba zrobić, żeby się upewnić, że z małym wszystko w porządku jest, że się rozwija. Oczywiście, da się je zrobić tylko w 1 miejscu w okolicy, i rejestracja w godzinach 16:00-18:00. Powiedziała, żeby nie panikować - i słysząc głos Natuszki wiem, że nie panikuje, bo bym słyszał - ale mam nadzieję, że wszystko będzie ok, i po prostu synuś nasz taka kruszyna. Ja podobno też niezbyt duży byłem po urodzeniu. 

A wszystkim Paniom czytającym tego bloga (o Panach nie wiem) - z okazji Waszego święta: wszystkiego, co najlepsze - pamięci, docenienia i uznania nie tylko w tym dniu :)

9 komentarzy:

  1. czemunie dałes Natali nic sprzatnać? nie chcesz żeby Dominik szybciej się urodził? Prawie całe 9 miesięcy wyręczaleś ją we wszystkim,dbałeś o nią jak o księżniczkę to teraz pod koniec ciązy niech coś porobi.Nie chuchaj i nie dmuchaj tak na nią. Niech się porusza troche,niech umyje chociaż jedno okno od środka,porusza rękoma a Dominik będzie zechciał wyjść.Bo jak tak dalej będzie to nie wiem,czy Dominik będzie zechciał wyjść skoro mu w brzuchu mamy jest dobrze.Najważniejsze że już pojawiają się jakiekolwiek oznaki porodu,żeby tylko szyjka się skracała to będzie super.

    Musze ci to napisać,tylko się nie obraź na mnie,ale za bardzo dmuchasz i chuchasz na tą swoją żonę,ja bym się dusiła jakby ktoś ciągle wokół mnie skakał,za bardzo nauczona jestem samodzielności.Życze twojej żonce krótkiego porodu i normalnej pani położnej:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedni się duszą, a inni nie. Ja akurat się cieszę, że mam troskliwego męża.

    A jeśli chodzi o sprzątanie, to trudno się schylać i szorować np. brodzik od kabiny kiedy się kręci w głowie. Więc chyba lepiej nie sprzątnąć aniżeli sprzątać i np. zemdleć, uderzając głową w brodzik.

    Chcąc przyśpieszyć poród robiliśmy różne rzeczy, ale nie dały skutku, więc cierpliwie czekamy, bo widocznie mały się nie spieszy.

    Szyjka i rozwarcie już od dwóch tygodni są, więc jest dobrze:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anairda - pudło. Właśnie w całej ciąży Natuszka dzielnie sama sprzątała to, co zawsze, czyli łazienkę. I wprost napisałem - w sobotę pierwszy raz nie pozwoliłem jej na to, sprzątając wszystko sam. Więc nie pisz, że ją wyręczałem we wszystkim.

    Sorry - ale z tego, co piszesz, wynika jakby dzieci rodziły się tylko wtedy, gdy mamy są jakieś super aktywne. A wszyscy wiemy, że to bzdura.

    W kontekście tego, jakie jest podejście wielu panów w stosunku do ich pań - żon i nie tylko, w ciąży i nie tylko - uważam, że moje podejście do Natuszki jest jak najbardziej prawidłowe, i wiele pań by sobie takiego życzyło, bezskutecznie.

    A jeśli Ty odnosisz wrażenie, że ja cały czas nad nią "skaczę" - to znowu błąd.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam Wasz blog od jakiegoś czasu i dzisiaj postanowiłam coś skrobnąć:) Natuszka, gratuluję Ci super Męża;) Naprawdę, taki troskliwy i w ogóle, że nic tylko pozazdrościć!:)
    Mam nadzieję, że uda Wam się sprzedać i kupić mieszkanie po rozsądnych cenach i że Maluszek szybko do Was dołączy "na zewnątrz"! ;) Pozdrawiam! aniwlama

    OdpowiedzUsuń
  5. Witajcie:) Tomusz bardzo dobrze, że się opiekujesz żonką:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. heh w szoku byłam, jak zobaczyłam połowę jaką Ci się należy za mieszkanie - 100 000 zł ? ;o
    To u was kawalerki chodzą po 200 000 ? SZOK.
    Ile to metrów jeśli można spytać ;>

    OdpowiedzUsuń
  7. Centrum Gdyni, bardziej się nie da. Niespełna 25 m. Może 200 000 nie dostaniemy, ale niewiele mniej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyżby Dominik był już ze szczęśliwymi rodzicami? :)))

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)