Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

poniedziałek, 14 marca 2011

Szpitalnie

Piątek to był dzień wyrwany z rzeczywistości. Niby w pracy, ale jakoś tak nierealnie. W ogóle nie myśląc o tym, co jest do zrobienia, o pracy, tylko cały czas uciekając myślami do Natuszki i Dominika w szpitalu. Dzwoniliśmy do siebie często. Synuś w inkubatorze, podgrzewany. Cukier się poprawił, więc odstawili kroplówkę. Chyba bardzo delikatnie przeszedł żółtaczkę - zrobili mu badania, ale nic nie wykazały. Lekarz mówił coś o obawie infekcji - ale okazało się, na szczęście, że jest dobrze. 

Natuszka wypoczywała sobie jeszcze w piątek, bo maluszek był głównie w inkubatorze. Pojawiły się problemy z karmieniem - bała się, że pokarmu nie ma. Cóż, to się zdarza, może tak być, ale wyczytałem, że w przypadku porodów przez cesarskie cięcie nie ma tego, co przy naturalnym, czyli jakby automatycznego wytworzenia się pokarmu jako następstwa porodu. Czyli dłużej trwa, zanim pokarm się pojawi. Nie chodziło o to, że pokarmu Natuszka nie miała wcale - tylko malutko. Więc maluszek troszkę jadł od mamy, a troszkę go dokarmiały położne. 

Na szczęście, z biegiem czasu zaczęło się poprawiać - pokarm się pojawił, i już na przełomie soboty i niedzieli, jak położone brały synka do dokarmiania po karmieniu przez Natuszkę, okazywało się, że miał dość i najedzony był :) Od soboty wieczorem jest z Natuszką w pokoju już - VIP room, jak mówią położne, bo nie dość że płaski tv na ścianie, to sama była. Na początku to było dobre - spokój, ale później tak samej smętnie było.

Po pracy od razu do nich poleciałem, posiedziałem, pocieszyłem się maluszkiem - choć przez szybę, w inkubatorze. Natuszka bardzo potrzebowała, żeby przy niej być - to byłem. Dzielna ta moja żonka strasznie. Coś pochlipała, ale się uspokoiła. Strasznie emocjonalnie podchodzi do tego - nic dziwnego, ona nie potrafi  do czegokolwiek podejść na odwal, szczególnie tak ważnego. Pojawiły się obawy w stylu ale ze mnie wyrodna matka, bo nie mam pokarmu (wcale/tyle ile trzeba), bo nie wiem jak przystawić do karmienia. Jestem z niej bardzo dumny, i szkoda, że nie mogę tam być z nimi cały czas, żeby choćby wesprzeć samym byciem. Ale ona ma teraz pełne ręce roboty - zaordynowali, żeby Dominika karmić na żądanie.
 
W sobotę byliśmy 2 razy - najpierw rano z teściem, na chwilę, a potem z teściową. W międzyczasie desant zrobili moja mama i brat. Jak na oddziale Natuszka przywoziła Dominika w takim jeżdżącym wózeczku - jaki on malutki jest, w porównaniu do innych dzieci. Fajnie to wyglądało - taki pokój, gdzie mamy mogły pobyć z gośćmi, a wszyscy mogli popatrzeć na maluszki przez szyby, jak sobie spały. Wcześniej, zanim mały został z mamą w pokoju, położne przymykały oko i siedzieliśmy z Natuszką - w sumie, skoro sama była, to komu miało to przeszkadzać? Cieszyła się bardzo, a my staraliśmy się nie nadużywać gościnności, bo jak miała spokój, to zmęczona mocno była, więc lepiej, żeby pospała troszkę. Więc buziak i z ciężkim sercem ją zostawialiśmy. 

Wczoraj też byłem, popołudniem wczesnym - po tym, jak w domu u teściów skręciłem kołyskę (ładniejszy nieco kolor) dla malutkiego. Okazało się, że całkiem realne jest, aby zostali wypisani już dzisiaj - czyli tak, jak wróżyli na początku, po 4 dniach. Zobaczymy, czekamy na informacje. Nie mogę się doczekać, jak wszyscy razem w domku będziemy. 

W rodzinie euforia. I teściowa, i mama wydzwaniają i chwalą się całemu światu wnuczkiem - w obu wypadkach w końcu pierwszy. Z teściowej wszyscy się nabijają - że żadna z niej babcia, a po prostu żona dziadka. U mamie to zjawisko dość popularne - sporo jej przyjaciółek zostało babciami w ostatnim czasie. Jak patrzyłem na Fejsbóku - z klasy liceum 2 osoby też urodziły, od początku tego roku. Sporo gratulacji, ciepłych słów i pozdrowień - nawet z USA :) 

W sobotę i niedzielę, kulturalnie i z umiarem, świętowaliśmy przy dobrym alkoholu wieczorem - w sobotę ze znajomymi z Oliwy (po fakcie zauważyłem - zebrali się wszyscy, którzy na naszym ślubie byli), w niedzielę ze znajomymi z poprzedniej pracy. Strasznie fajnie, miło że w takim składzie. Posiedzieliśmy, popiliśmy dobrego piwka, pogadaliśmy, ciesząc się z maleństwa, oglądając zdjęcia na komórce. Zresztą - wczoraj na spotkaniu jedna z koleżanek w 7 m-cu ciąży :) 

Kołyska czeka, ciuszki przygotowane, fotelik gotowy. Czekamy. Mam nadzieję, że dzisiaj będziemy już razem w domku.

6 komentarzy:

  1. Nigdy nie komentowałam, ale dziś nie mogę odejść tak po prostu bez słowa. Moje wielkie gratulacje!! Wreszcie doczekaliście się synka, to wspaniała nowina. Mam nadzieję, że maluszek prędko nabierze wagi i będzie zdrowo rósł. Żona niech się nie przejmuje tym karmieniem... Początki zawsze są trudne. Nie wolno się załamywać i zniechęcać. Jestem pewna, że świetnie już sobie radzi z tym karmieniem :) Mam nadzieję, że szybko wrócą do domku, bo nie ma to jak w domu... Na pewno będzie się lepiej wypoczywało, niż w szpitalu... ;] Szczęścia życzę, zdrówka i dużo odpoczynku! :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. To i ja napiszę coś od siebie. Przede wszystkim gratuluję! Czytam od początku tego bloga, nigdy nie komentowałam, ale zawsze podziwiałam jak bardzo opiekujesz się żoną i dbasz o nią. Pamiętaj: nie spieprz tego co jest i masz! Nie odpuszczaj sobie, bo tylko ciężka praca przynosi szczęście i prawdziwą radość.
    Tyle ode mnie.
    Powodzenia i pozdrowienia.

    agu

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie sobie dajecie radę :-) Normalnie pozazdrościć Natuszce męża, a Dominikowi taty :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję z całego serca. Wszystkiego co najlepsze i najpiękniejsze dla maleństwa no i oczywiście dla Was Kochani ;*

    od-nowa

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju - parę dni mnie nie było w blogowym świecie, a tu tyle się wydarzyło! Gratuluję serdecznie! :) Musisz być niesamowicie szczęśliwy :)

    Zdrowia dla Dominika, a dla Was dużo siły i cierpliwości na przystosowanie się do nowej sytuacji :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)