Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

niedziela, 16 stycznia 2011

Zakupów moc i przygody z nową windą

No to sobie pochorowaliśmy przez tydzień.

W sensie - posiedzieliśmy razem w domu. Ja na zwolnieniu na gardło i krtań, Natuszka zaś na zwolnieniu ciążowym. Troszku z gardłem na problem, czasami kaszlnie, czasem z noska poleci, ale bardzo dyskretnie i ma coś do psikania do nosa plus syropek. Jak nie wystarczy - pójdziemy do lekarza. Ja się zapisałem na środę rano, na kontrolę - po dwóch antybiotykach w ciągu 3 tygodni wolę dać się obejrzeć, żeby za tydzień nie paść znowu.

Sympatycznie w sumie było, spokojnie. Wstawaliśmy, jak chcieliśmy, nigdzie się nam nie spieszyło. Jednak w pewnym momencie zaczęło nam się nudzić - nic dziwnego, ile można sobie siedzieć (non-stop), gadać, oglądać zaległe firmy czy seriale, grać w karty i nie tylko, czytać książki? To jest fajne jako odmiana, raz na jakiś czas, albo w normalnym życiu w systemie praca-dom; ale jak tak tylko siedzieć, a pogoda pod psem za oknem - syf, deszcz albo śnieg z deszczem, zero słońca - to nie bardzo. 

Wczoraj zrobiliśmy desant na sklep Etygrysek w Wejherowie, razem z teściami. Mieliśmy skrupulatnie przygotowaną listę zakupów, wraz z przykładowymi korzystnymi cenami na Allegro (żeby w razie czego, jakby różnica była wielka, nie kupować w sklepie, a po powrocie zamówić na Allegro). Okazało się to zbędne - ceny właściwie wszystkiego, poza laktatorem i zestawem butelek różniły się dosłownie o grosze. 
  • sudocrem
  • miękka szczoteczka do włosów (Canpol)
  • nożyczki
  • płatki kosmetyczne
  • frida
  • zestaw do przemywania pępka (gaziki + 70% spirytus)
  • sól fizjologiczna
  • ręcznik z kapturkiem
  • pieluszki tetrowe
  • pieluszki flanelowe
  • patyczki higieniczne do uszu (Bella)
  • krem do twarzy (Nivea)
  • wkładki laktacyjne (Bella)
  • laktator
  • biustonosz do karmienia
  • butelka do karmienia 150 ml
  • butelka do karmienia 260 ml
  • termoopakowanie do butelek
  • łóżeczko np. Bobas Ola
  • materacyk kokosowo - gryczany
  • pościel
  • prześcieradło
  • kołderka
  • przybornik na łóżeczko
  • grubszy kocyk
  • cienki kocyk
  • wózek Espiro GTX
  • śpiwór do wózka
  • przewijak
  • ceratka pod prześcieradło
  • podkład higieniczny
  • majtki siateczkowe
  • podkłady poporodowe (Bella)
  • nakładki na sutki
Rachunek - wózek za 1200 zł  (ha! na Allegro od 1319 zł :D), fundowali kochani teściowie; zakupy drobne - nieco ponad 300 zł; wózek, łóżko i wszystko do łóżka (pościele, materace, przewijak itp.) jakieś 600 zł. Nieźle.

Do kupienia zostały pieluszki (znajomi polecają Belli - sensowna cena i wystarczą, o ile dzidziuś nie będzie miał problemów ze skórą; a jak się kupi jakieś super mega ultra Pampersy za fortunę i dziecko ze zdrową skórą się do nich przyzwyczai, to potem są problemy żeby zmienić na mniej wypasione, żeby nie przepłacać), zestaw do dezynfekcji pępuszka - i na Allegro staniki do karmienia (znamy wymiary i firmę - jeden Natuszka kupiła w sklepie, przymierzony i pasuje - znamy wymiary itp.), no i wspomniany laktator i butelki.

Jazda zaczęła się, jak wytoczyliśmy się ze sklepu z tym wszystkim. Wózek w trzech częściach - stelaż, gondola i spacerówka. Łóżko - wielkie pudło długie i ciężkie. Do tego dwie wielkie siatki z mniejszymi rzeczami. Samochód spory, sedan, ale i nasza czwórka - teściowie i my. W sumie, udało się nam załadować, ale w taki sposób, że materac do łóżka na tylnym siedzeniu przy plecach, my z teściową stłoczeni z tyłu, ja z gondolą wózka na kolanach, Natuszka z przodu z spacerówką w nogach, a sam stelaż łóżka w pudle w równolegle w samochodzie,pomiędzy fotelami (tak, że teściu, żeby wrzucić bieg, gdy gałką trzeba do tyłu, musiałby podnieść sobie końcówkę paczki z łóżkiem...); wory z zakupami i stelaż wózka z bagażniku.

Stwierdziliśmy, że to bez sensu i tak niebezpiecznie będzie - wypakowaliśmy wszystko, zostawiliśmy panie z poleceniem zadekowania się z jakiejś knajpce w okolicy wejherowskiego rynku, a sami pojechaliśmy ze wszystkim do domu (we dwoje - bardziej przydatni do niesienia). Wtarabaniliśmy wszystko do mieszkania i wróciliśmy po panie, po czym do naszej ulubionej Luny na obiad, po którym teściowie pojechali do siebie, a my spacerkiem podreptaliśmy do domu.

W domku z kolei, po małym odsapie, wzięliśmy się do składania łóżeczka - co, z powodu mojej atechniczności, zajęło aż 1,5 h. Ale udało się, łóżeczko stoi. Skoro ono stoi, to najpierw było konieczne wyniesienie biurka i krzesła (krzesło w piwnicy - Natuszka się uparła, wg mnie na śmietnik, bo rozwalone, a takie samo nowe nadal w Jysku za 100 zł, w razie czego, na co się nie zanosi z braku miejsca w tym mieszkaniu; biurko - chwilowo w suszarni, bo szwagierka z narzeczonym na dniach mają przyjechać i zabrać, więc szkoda mi było tarabanić się do piwnicy, żeby zaraz go wynosić stamtąd). Łóżeczko stoi, naładowane różnymi innymi rzeczami, na które na razie - dopóki nie upierzemy i niepoukładanym wszystkiego w szafkach - nie ma tam miejsca, m.in. ze spacerówką, dla której póki co nie mamy pomysłu co do miejsca przechowania, jako że na początku przydatna tylko gondola będzie.

Na marginesie - w czwartek uruchomili nam nową windę. Śliczna, ładna, jak w hotelu. Rozsuwane drzwi - więc nie ma problemu z szarpaniem się z drzwiami np. z rękoma pełnymi zakupów; wystarczy choćby i nogą kopnąć guzik. Świetnie. Szkoda, że wczoraj, jak chcieliśmy zwieźć biurko do piwnicy - odmówiła posłuszeństwa. Wytrzymała aż 3 dni. Co się działo? Przyjechała, otworzyła się... i już nie chciała zamknąć. Tzn. zamykała się, do 1/3 z każdej strony - po czym drzwi się rozsuwały. I tak w kółko. Zadzwoniłem na infolinię producenta - ThyssenKrupp - gdzie facet rozwalił mnie po prostu stwierdzeniem... że oni nie zajmują się serwisem. Zapytałem - więc kto, skoro cała winda obklejona jest ich logo i nazwami, wisi tam właśnie numer na który dzwonię jako serwisowy; nie mówiąc o tym, że wnosząc z teściem zakupy z Wejherowa mijaliśmy właśnie koło windy ich serwisanta, bo w spodenkach roboczych z ich nazwą i logo. Facet przez telefon się zmieszał, powiedział że coś musi sprawdzić, i że oddzwoni za chwilę. Oddzwonił, przeprosił - opisałem problem, i jakieś 15 minut później pojawił się serwisant, widziany wcześniej tego dnia.

Podsłuchałem rozmowę - okazuje się, że podobne problemy podobno chwilo pojawiały się też na niższych piętrach, ale same się kończyły - u nas jakoś nie. W każdym razie, po jakimś czasie niby działała. Niby - bo nie do końca. Jak wiadomo - w windach takich są drzwi zewnętrzne (na każdym piętrze), i drzwi wewnętrzne samej kabiny windy. Jak się otwierają i zamykają - to i jedne, i drugie. Tylko że po tej naprawie wygląda to tak, że zewnętrzne na piętrze zamykają się normalnie, zaś wewnętrzne nie do końca - pozostaje szpara wielkości małego palca. Jak ktoś się boi jeździć windą - nie zazdroszczę, bo widać przez nią wszystko w trakcie jazdy. Co więcej - nie dość, że tego nie było wcześniej, to jeszcze jak winda dojeżdża do miejsca przeznaczenia, to drzwi (w momencie otwierania) najpierw jakby się domykają do pozycji w jakiej powinny być prawidłowo zamknięte, po czym od razu otwierają.

I to nie wszystko - budynek ma piwnicę, poziom -1. Stara winda, jak i nowa zjeżdżają tam... Tzn. nowa jak na razie w teorii. Jak ją wczoraj uzdatnili, postanowiłem zwieźć krzesło - załadowałem, i naciskam na kasecie guziczek -1. I nic. Pozostałe, np. 0, naciskam, zapalają się i jedzie. A tu - nic. Zjechałem na parter, wytaszczyłem krzesło i zniosłem do piwnicy, zamknąłem w naszej, i wracam. Nowe drzwi do windy w piwnicy widzę - no to spróbowałem ją zawołać do piwnicy. Przyjechała, wsiadłem i pojechałem normalnie do góry. Wniosek? Poza niedomykającymi się drzwiami mamy windę, którą do piwnicy można stamtąd zawołać - ale z innego piętra nie można do niej wsiąść i do piwnicy zjechać. Bomba, co? Jutro zadzwonię do nich i ciekawe, czy zrozumieją, o co mi chodzi. Świetna sprawa.

Właśnie - laktator. Drogie panie - pole do popisu - co polecacie? Wiemy, że ręczny (za dużo kosztuje elektryczny, poza tym nie wiadomo, czy potrzebny będzie). Zastanawiamy się właściwie między dwoma. Marka Avent to produkty od Philipsa, więc domyślam się, że dobre. Właściwie jak patrzyliśmy - i na Allegro, i w sklepie - to właśnie ludzie decydują się na Avent Isis albo Tommee Tippee Closer to Nature. Czy miałyście z nimi do czynienia? Co polecanie - i dlaczego? Za wszelkie, możliwie szybkie, rady - bardzo dziękujemy :)

Jutro pierwszy dzień w pracy, trzymajcie kciuki, żeby mnie nie zasypało w robocie zaległościami, i żeby ze zdrówkiem wszystko jako tako było. Antybiotyk - zgodnie z zaleceniem - do wtorku włącznie. No i, wieczorem, kolejne spotkanie w ramach szkoły rodzenia - spotkanie z psychologiem.

3 komentarze:

  1. ja nie karmilam piersia wiec na temat laktatora pisac nie bede. co do pampersow- swieta prawda, nie ma coprzeplacac, bo to i tak do smieci i tak, polecam z rossmana babydream lub z biedronki dada. cena niska, a moj patryk pomimo tego, ze alergik nie ma zadncyh problemow ze skora na pupie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja powiem tak - dzieci nie mam i nie wiem czy i kiedy mieć będę, ale że w wśród moich koleżanek jestem jedyną, która dzieci nie ma (lub nie walczy aktualnie z bezpłodnością) to nasłucham się wieeelu różnych dziwnych rzeczy, wiec mogę przekazywać to co usłyszałam - bo wiadomo, bezdzietnym w dzieciatym środowisku jest być ciężko, bo dzieciate tylko o dzieciach mówią ;) Jedynie dobrze, że lubię dzieci i dziecięce tematy, więc się nie nudzę :P A i jak widać mogę jakieś 'rady' przekazać dalej ;)

    Po pierwsze - moje koleżanki też sobie bardzo chwalą te pieluchy o których pisze Kobieta w sukience ;)
    Po drugie - co butelek to wiem, że hitem dla karmiących piersią są butelki Tommee Tippee Closer to nature ze smoczkiem przypominającym sutek - podobno dziecko lepiej się przestawia na butelkę (bardziej gładko) a też nie ma problemu z powrotem na cyca (co jest bardzo pomocne jak mama musi gdzieś wyskoczyć i trzeba dziecko nakarmić, a nie chce się rezygnować całkiem z piersi) ;) W dodatku butelka ma kształt wygodny dla łapki dziecka (może sobie ją przytrzymać łatwiej) a nie zasłania tak widoku jak klasyczna ;)
    Po trzecie - co do laktatora, to ja znów tylko przekażę opinię koleżanek - Avent podobno jest mocno usterkowy, owszem dobry, ale nietrwały, ciężki do składania. Za to Tomme Tippee lub Medela Harmony (obie firmy w wersjach ręcznych) przewijają się w rozmowach w samych superlatywach.

    A co do windy - jak my się wprowadzaliśmy do poprzedniego mieszkania to winda nam się zacięła akurat jak zostały nam do wyniesienia na górę kartony z książkami. I tak te wszystkie zajebiście ciężkie pudła nieśliśmy na 5 piętro, będąc już kompletnie wymęczeni całą resztą przeprowadzki :P Winda rzecz złośliwa ;)

    Kciuki oczywiście trzymam ;) I polecam zakupić sobie na odporność po tych chorobach i antybiotykach albo tran w kapsułkach, albo Biostyminę (skuteczny specyfik - ziołowy - Programista się tym ratuje zawsze przy spadkach odporności i po długich chorobach) ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako niemal podwójna mama - skomentuję i listę i laktator :)
    Dla mnie laktator - to rzecz zbędna. Z czasem wyjdzie, czy potrzebna Wam - lepiej poczekać z zakupem na jakieś kilka tygodni po porodzie - na początku laktacja sama się ustawia zależnie od potrzeb dziecka. Mi mąż kupił laktator, gdy miałam nawał (normalka kilka dni po porodzie), nie zdążyłam użyć ani razu - karmiąc 8 miesięcy (wróciłam do pracy zaraz po macierzyńskim - wtedy dziecko je już też stałe pokarmy i nie żyje tylko mlekiem).

    Z Waszej listy, wg mnie, zbędna jest szczotka do włosków (rzadko noworodek ma tyle włosów, że wymaga szczotkowania ;) );
    dziecięce patyczki do uszu;
    aż dwie butelki do karmienia (na początek wystarczy jedna, mała, a i to niekoniecznie, jeśli żona będzie karmiła piersią);
    kołderka (znacznie lepiej sprawdzają się śpiworki, na początku rożek lub coś innego, w co da się zamotać noworodka dość ciasno);
    nakładki na sutki też mogą okazać się zbędne - rzadko która kobieta używa - a w razie nagłej potrzeby - da się kupić od ręki.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)