Nie napisałem o tym ostatnio. Bo nam się zaciek zrobił był na ścianie. Tzn. wzdłuż całej naszej najdłuższej ściany w mieszkaniu, na szerokość niezbyt dużego wałka do malowania. Siedzieliśmy przy obiedzie w tygodniu jakoś, i Natuszka zauważyła. Jak się wdrapałem na meble - faktycznie, w jednym miejscu ewidentnie mokre i to mocno. Zadzwoniłem do naszej (nie)zawodnej administracji - po tym, jak 3 razy musiałem powtarzać nazwisko i adres, który pani z uporem przekręcała, i kiedy podałem swój numer telefonu - usłyszałem, że to się dekarz z panem niebawem skontaktuje. Stwierdziłem, że daję im czas na niebawem do następnego dnia rana - ale zadzwonił, uprzejmy, i umówił się na kolejny dzień, z racji tego że się wysypiamy, wykorzystując wolny czas, ok. południa. To wypadało chyba w czwartek. Przyszedł przed południem, popatrzył, i poszedł na dach. Odśnieżali, pozrzucali lód - i zadzwonił. Tłumaczył, że na tej wysokości, tzn. tuż pod dachem, na ścianie jest rynna, i że zamarznięta była, więc woda ew. mogła iść przez to u nas w ścianę, zamiast odpływać rynną; że to się zdarza i problem usunięty.
Zdziwiłem się tylko - z administracji nie pofatygował się nikt. Jak u teściów był problem i zgłosili, co prawda w spółdzielni mieszkaniowej, przyszła komisja i oglądała, spisali protokół - czyli formalnie, konkretnie. A tu? Nic. Mamy ubezpieczenie oczywiście, i chyba to zgłoszę, bo w sumie po to jest. W sumie szkoda niewielka - ale zaciek lekko widać po całej długości pokoju. Składkę płacimy, to niech oni płacą nam teraz.
W piątek, kolejny z serii wyjątkowo ładnych i słonecznych dni, poszliśmy z Natuszką po zakupy, żeby mieć to już z głowy. Najpierw na halę - wędliny i jabłka. Przynieśliśmy do domu, i podreptaliśmy do Biedronki. Dosłownie, podreptaliśmy, bo bardzo powolutku, żeby Natuszka dała radę. Ale widać, że cieszyła się, że może pochodzić sobie, choć ciężko. Zastanawiałem się już w środę i czwartek, żeby wydretpać, ale z uwagi na swój niezbyt dobry stan posiedzieliśmy w domku, wystawiałem głowę tyle, co konieczne, do Żabki po najpotrzebniejsze rzeczy. Trafiliśmy w Biedronce na godzinę szczytu. Sklep dość długi, kasy po obu przeciwległych jego końcach (wyjścia w obie strony) - i kolejki były takie, że kolejka do jednej z kas kończyła się przy drugiej, i na odwrót. Ale wystaliśmy dzielnie, kupiliśmy wszystko praktycznie (w domu się okazało - poza cytrynami). No i z ciężarami powolutku powędrowaliśmy do domku.
Wczoraj posprzątaliśmy tylko. Zastanawiałem się, z uwagi na ładną pogodę, nad umyciem okien - ale zimno straszliwie było, więc odpuściłem. Muszą odczekać nieco jeszcze. Po 11:00 wyruszyłem dziarsko na drogi Gdyni, tzn. miałem 2 h jazd kursowych. Nie było źle, a nawet wg mnie bardzo dobrze. A przy okazji, odzyskałem cieplejszą zimową czapkę, którą zostawiłem w samochodzie podczas jazd w grudniu (duża przerwa - z powodu ciągłych choróbsk). Jeszcze w poniedziałek o 20:00, i niebawem egzamin. Ale nie podaję terminu, żeby nie zapeszać. Wsparcie w każdym razie mile widziane :)
Potem zjechaliśmy do teściów, którzy zaprosili nas na... pizzę! Była okazja, bo przyjechali przyszli drudzy teściowie, tzn. przyszli teściowie szwagierki, razem z przyszłym mężem szwagierki. Sympatycznie, acz dość głośno, przy dobrej pizzy i bardzo dobrym cieście z galaretką :) No i whisky, której minimalnie zbyt wiele w siebie wlałem, ale źle nie było. Jak teściu poleciał, czynić zadość obowiązkom służbowym, dziarsko podtrzymywałem konwersację. A przy polewaniu, nie powiem, przyszła teściowa szwagierki w niczym nie ustępowała swojemu mężowi, zero taryfy ulgowej. Jak poszli, posiedzieliśmy jeszcze, i zanocowaliśmy. Dzisiaj ja wrócę wieczorkiem do domu, a Natuszka zanocuje u teściów, zostanie, bo i tak miała przyjechać do nich rano, więc po co jeździć w kółko.
Ja za to jutro wracam do walki na polu pracowniczej działalności. Mam nadzieję, że znowu tak szybko nie padnę. Czuję się w sumie ok, gardło nie doskwiera - jest dobrze.
Ach..tak to jest z tymi "fachowcami" ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! away-where.blog.pl
no to teraz my chorzy a wizyty też ostatnio mamy sporo co do ubezpieczenia to zgadzam sie płacimy składki wiec niech oni tez daja kase. Chociaż im to łatwiej brac niz dawać.
OdpowiedzUsuń