Kolejne dni zasuwania do pracy, w zeszłym tygodniu ostro.
Zajęcia ciekawe, kolejne przedmioty. Praktyka w sądzie karnym, wydział odwoławczy, za mną.
Kilka ciekawych przemyślanych (oj, nawet bardzo, pod kątem stanu naszych finansów) zakupów - nowy portfel (właściwie konieczność, stary nadawał się na śmietnik i rozwalał karty) i letnie coś a'la mokasyny, grafitowe. Kilka innych - odłożonych na czas bliżej nieokreślonych - w końcu, jesteśmy "na dorobku".
Wizyta szwagierki z mężem w weekend - podebrali troszkę ciuszków dla ich maleństwa, przydadzą się, a nam odgraciła się nieco piwnica. Jeszcze tylko wysłać ten cały, spakowany dawno, wózek stary duży do serwisu, jakoś nie mogę się zebrać.
Kolejne wizyty u dentystki - niestety, przykra (kosztowna) konieczność, ale nie ma porównania z poprzednią dentystką, więc podchodzę do tego jako do przykrej konieczności, ale nadal konieczności.
Dzisiaj urodziny teściowej - prezenty wręczyliśmy już wczoraj (dwa kolejne aniołki do ozdoby w jej kolekcji), dzisiaj ciasteczko tylko.
Mama trzyma się, w tym tygodniu jeszcze konsultacja z hematologiem i w poniedziałek pierwsza chemia. Dzwonię często, rozmawiam, staram się nie dać poznać zdenerwowania. Ale nie potrafię się nie martwić, to chyba normalne. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że wyniki będą dobre.
Dominiś... Jak to Dominiś :) Po prostu kochany, uśmiechnięty, wesolutki, spontaniczny, energiczny i w ogóle. Sama radość - i bardzo dobrze, bo na niewiele więcej jest czasu, jak człowiek wraca wieczorem do domu. Myju myju malutkiego, mleczko, chwila zabawy i lulanie.
No i nasz sposób na spędzenie ostatnich kilku wieczorów - pierwszy sezon HBOwskiego serialu "Walka o tron". Dla mnie - bomba :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.
Pozdrawiam :)