Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

poniedziałek, 12 marca 2012

46. Roczek pierworodnego

Gorączkowe przygotowania w piątek i w sobotę przed południem. Pichcenie, sprzątanie, dmuchanie baloników, prezenty... Wszystko dla malutkiego, który w sobotę dumnie kończył pierwszy roczek. 

Zaprosiliśmy w sumie niewiele osób - rodzice, teściowie, chrzestni (każde ze współmałżonkiem) no i brat z dziewczyną; wyszło tego 12 osób + jubilat nasz mały. Pokój okazał się strasznie ciasny, choć udało się jakoś przy stole wszystkich posadzić. Furorę zrobiła pierś w sosie cebulowym - wg przepisu teściowej :) Nie obyło się bez zgrzytów - ojciec, który do piątku wieczorem (wbrew opinii brata) twierdził, że jest zakatarzony i w ogóle, w związku z czym tylko podrzuci młodego... a oczywiście przyszedł. Świetnie, cieszę się, ale jeśli x razy rozmawiamy, uparcie twierdzi że go nie będzie, a wie że liczymy miejsce... Mało poważne takie to było. 

Dominiś - wystrojony w koszulkę białą, sweterek w romby i spodenki szałowe - ucieszony był jak nie wiem co, tylko przez chwilę się zestresował i popłakał, jak wszyscy (mniej więcej równocześnie - punktualnie - przyjechali), bo było ciasno i głośno. Ale to zrozumiałe. Gadał ze wszystkimi, machał, bawił się, podjadał tacie (niżej podpisanemu) makaronik z rosołu. Wieczorem, oczywiście, padł ze zmęczenia, dosłownie, nawet mleka całego nie wypił - zasnął :) 

Prezentów dostał dużo. M.in. samochód, bardzo ładny, z jakiejś kreskówki - szkoda że z wielkim napisem "dla dzieci od lat 3 wzwyż", ale poczeka. Inny samochód - w sam raz, wywrotka ładna, kolorowa, i - na pierwszy rzut oka - Dominisio-odporna (synek jest na etapie testowania wszystkich zabawek wg kryterium wytrzymałości pod kątem jego piąsteczek, naprawdę z dużą siłą uderzających wszystko, co popadnie). Dostał pianinko, które wygrywa różne fajne melodie - których pierwszego dnia się bał (nie znał - tak ze wszystkimi grającymi zabawkami jest, boi się ich na początku), a które teraz już bardzo go cieszy. Przy okazji ojciec niżej podpisany przypomniał sobie (prawie...) jak się gra Wlazł kotek na płotek :) No i dostał żyrafkę taką na piłeczki - duża, wrzuca się piłeczki do otwartej buzi, zaczyna grać i się świecić, po czym piłeczka leci rynienkami w dół i wylatuje na dole w jednej z 4 dziurek. Do tego żyrafka ma duże uszy do trzymania i jest na tyle stabilna, że ma duże szanse podołać zadaniu w postaci zainteresowania pierworodnego celem zmotywowania go do prób powstania o własnych siłach. Myślę, że to tylko kwestia czasu - jak się go potrzyma za rączki, to sam stoi na nogach, wyprostowanych, tylko się go asekuruje. Strach myśleć, co będzie, jak zacznie biegać :>

Uwaga natury ogólnej - następne imprezy na tyle ludzi w tak małym mieszkaniu z tak małym dużym pokojem to sobie chyba odpuścimy i zorganizujemy w knajpie. Koszt wyszedł naprawdę spory (jedzenie, napoje, tort i ciasta) i różnica między kosztem chrzcin (ten sam skład osobowy praktycznie) była naprawdę niewielka, szczególnie biorąc pod uwagę to, ile trzeba było przygotować (przed) i sprzątnąć (po), co - nie ukrywam - i Natuszce, i mnie przesłoniło nieco samą radość z rocznicy pierworodnego.

No i wiadomość bardzo dobra - w piątek się okazało, że mama wraca do domu. Przyjechała po południu, w formie całkiem niezłej. Infekcję pooperacyjną opanowali, dalsze trzymanie w szpitalu uznali za zbędne. Czeka w domu na wyniki, i co za tym idzie - diagnozę co z tym nowotworem na drugim płucu, co to go nie wycięli. Była na imprezie Dominisia, my jej przy okazji złożyliśmy życzenia z okazji urodzin - obchodzi je dzisiaj. Spokojniej tak się już czuję, kiedy ona jest w domu. 

Ładnie było, ciepło, słonecznie, a w weekend i mgliście, i zimno, i wiało... ale chyba ku wiośnie jednak idzie?

1 komentarz:

  1. Mam takie samo zdanie co do imprez. Niepotzrebna nerwówa i bałagan a koszty tak ja mówisz porównywalne. Ja po Stasia roczku mam dość i więcej nie dam się wrobić w takie coś.
    Ciszę się, że z mamą lepiej :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)