Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

piątek, 14 października 2011

19. Ząb boly

No właśnie. Boli i nie zamierza przestać, a przynajmniej nie na dobre. 

Poprzednio już pisałem, że niedziela była spisana na straty. W tygodniu? Różnie. Raz w dzień spokój, to w nocy jakoś budziłem się z nim, albo po prostu uświadamiałem sobie boleśnie jego obecność, wstając do Dominisia. A czasami i w dzień łupało.

Chcąc nie chcąc, biorąc pod uwagę potencjalne koszty, proporcjonalnie najpewniej rosnące w miarę upływu czasu od momentu rozpoznania dolegliwości do udania się z nią do specjalisty, pojechałem po robocie wczoraj do dentystki mej. I co? I nic. Bo odbiłem się od drzwi z karteczką, że ma zamknięte w tygodniu tym i przyszłym. Niby ok, tylko sporo czasu straciłem, bo gabinet ma na drugim końcu miasta, w miejscu o dość słabym połączeniu z naszym domkiem (1 trajtek). Ale ma całą historię choroby, czyli komputer z zaznaczonym wszystkim, co, gdzie, jak i kiedy robiła przy którym zębie - co sporo ułatwia sprawę, jak jest jakiś zonk z zębem. 

Tak to jest, jak się nie myśli i nie dzwoni. Wyjaśnię - nie trzeba tam dzwonić i umawiać się, pani przyjmuje wg kolejności, więc nigdy nie dzwoniłem celem umawiania się. 

Trzeba będzie poszukać kogoś innego. Może znajdzie się bliżej - pracy albo domu?

W robocie urwanie d... głowy, bo audyt zbliża się wielkimi krokami. Czyli kserujemy tony papieru (w ramach ochrony środowiska), wynajdujemy projekty sztandarowe, nadające się do pomachania z dumą przed Wielkimi Audytorami (w przeciwieństwie do takich, które mają więcej dziur, niż to jakkolwiek jest dopuszczalne - co akurat wcale nie przeszkadza w ich realizowaniu).

Magik od kaloryferów przyszedł. Godzinę później, niż miał być, po 2 telefonach do spółdzielni. Jeden okazał się prosty problem, w sypialni - pokręcił i zaczęło grzać. Co do drugiego i w łazience - powiedział, że idzie odpowietrzyć cały pion (mamy stare kaloryfery), i będzie grzało. No i poszedł. W pokoju grzać zaczęło. A łazience - nie. Tzn. grzeje jeszcze słabiej niż przed moim ostatnim odpowietrzaniem, kilka dni wstecz. Może za mało? Trzeba popróbować.

Jesień jest. Liście lecą, człowiek potyka się o kasztany i żołędzie. Wiatr zimny, kołnierz zacząłem nosić i czapeczkę, na razie z daszkiem. No i gardzioło daje o sobie, z lekka, znać. Ważne, żeby się nie rozwalić - Dominiś tyle czasu zdrów jak ryba, i tego się trzymajmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)