Udało się!
Kosztowało to sporo wysiłku, półtora tygodnia urlopu poświęconego praktycznie tylko na siedzenie i rycie (poza odprowadzeniem rano Dominisia do dziadków, odebraniem go i myciem wieczorem), w sumie ok. miesiąca nauki razem do kupy, sporo zaniedbania Natuszki, która wykazała się wielką wyrozumiałością (a dla mnie wcale nie było miłe, że zamiast się nią zająć, siedziałem z nosem w książkach/ustawach/testach).
Ale się opłaciło. Po mojemu - od 109 do 125 punktów, o ile dobrze policzyłem. Nieważne - ważne, że powyżej 100. Sam, własnymi siłami. W skali kraju dostało się ok. 43%, w mojej okolicy - 42%, czyli mniej niż 200 osób. Co ciekawe, już wiadomo, że w teście - a dokładnie w kluczu odpowiedzi - jest błąd, więc zdawalność może się zmienić, sporo osób (fora internetowe) ma rzekomo 99 punktów, a twierdzą, że zaznaczyli tam prawidłową odpowiedź, nieuznaną z uwagi na błąd w kluczu.
Będzie sporo roboty od nowego roku, trzeba się będzie spiąć z kasą - w sumie, obiecali mi w pracy podwyżkę jak się dostanę, więc się przyda, bo akurat pokryje mniej więcej koszty aplikacji, o ile dobrze liczę.
Cieszę się strasznie. Dobry ten rok. Najpierw Dominiś się nam urodził, potem kupiliśmy mieszkanie, a teraz to :)
gratulacje!!!!!należy ci sie:)
OdpowiedzUsuńGratuluję :) To naprawdę wielkie osiągnięcie :)
OdpowiedzUsuńGratuluję ;-)
OdpowiedzUsuńTen rok jest dla was wyjątkowo szczęśliwy. Oby kolejne były takie ;-)
gratulacje ;))) a na którą zdawałeś?
OdpowiedzUsuńTaki egzamin zdać, to nie lada wyczyn! Gratuluję i życzę dalszego powodzenia...
OdpowiedzUsuńGratuluję! ;)) Cierpliwość i upór popłaca! :)) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń