Kiedy teściowie wpadli do nas wieczorem, Natuszka przygotowała chyba nową specjalność - lazanię. Pierwszy raz robiła, i wyszła naprawdę dobra. Nie myślałem, że jest coś bardziej napychającego i ciężkiego od pizzy. Jest - właśnie lazania :)
Tydzień właściwie upłynął spokojnie, monotonnie nic się nie działo. Jeden dzień Dominiś miał gorszy i szalał nieco. Były burze i nawałnice, ale przeszły. Było upalnie - piątek, sobota (apogeum, myślałem że mnie szlag trafi - więc co dopiero malutki?) i wczoraj. A teraz, jak piszą, może do 20 stopni będzie, i jesiennie. Jak dla mnie - może być, aby było słonecznie. Złota polska jesień nie jest zła. O, jak by było tak, jak dzisiaj - to bym się nie obraził. Może nie plaża, ale ładnie.
W sobotę przeszliśmy się na spacer z moją mamą. Sympatycznie, bo dawno się nie widzieliśmy. Miała okazję nacieszyć się wnukiem, wnuczek się chyba też cieszył, widząc ją. I dobrze.
Chyba ząbki pierworodnemu będą szły - bo od kilku dni, poza tym, że wydaje z siebie radosne okrzyki, to większość grzechotek i zabawek traktuje i wykorzystuje, jak my szczoteczki do zębów, szorując nimi w buzi. Smarujemy więc Dentinoxem dziąsła, i czekamy.
A ja - ryję na egzam wstępny na aplikację.
witam:) jestem tutaj u ciebie pierwszy raz i już mi się podoba:) słyszałam że jak dzieciom zęby wychodzą to rodzicie nie mają spokoju:P
OdpowiedzUsuńPowodzenia na egzaminie :)) Kurcze, ale ten czas leci! Dopiero się urodził, a tu już na ząbki czekacie :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńFajnie poczytac o zyciu w malzenstwie z punktu widzenia faceta;) Mozna sie wiele dowiedziec. O rocznicy slubu bardzo ciekawie napisales;)
OdpowiedzUsuń