Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

sobota, 21 maja 2011

Remontowanie z nienormalnymi sąsiadami i nie tylko

Wszystko jest zrobione tak, jak trzeba - mieszkanie należy do zasobów spółdzielni mieszkaniowej, która o fakcie remontu została uprzedzona i nie zgłaszała żadnych obiekcji. Na klatce schodowej - przy wejściu i przy naszych drzwiach - powiesiliśmy informację o bardzo grzecznej treści, że w terminie takim a takim wykonywać będziemy remont i przepraszamy za wszelkie utrudnienia. Nie ma problemu, że nasz majster pracuje w jakiś dzikich godzinach - zaczyna najwcześniej o 8:00, kończy max o 19:00; działa w tygodniu i w soboty.

Od samego początku odgraża się sąsiadka z dołu, spod nas, że jej niby to prawie żyrandol na głowę leci. Łazi i przeszkadza majstrowi, nie mówiąc o tym, że ciągle tłucze czymś tam od spodu w sufit. Facet ma, jak to na początku, do zrobienia najgłośniejsze rzeczy - kucie itp. - i nie może pracować, bo ta mu przeszkadza tłuczeniem.

Wczoraj, jeszcze lepiej. Zgłosił majster w spółdzielni potrzebę zamknięcia chwilowego - max godzina - wody, ponieważ trzeba było wymienić kompletnie przestarzałe i zniszczone zarówno rury, jak i zawory (czego, generalnie, nie przewidywaliśmy - ale okazało się konieczne). Przyszli ludzie ze spółdzielni, okazało się że z jakiegoś tam powodu - ponoć nie udało im się skontaktować ze wszystkimi mieszkańcami w danej klatce - konieczne jest zamknięcie, profilaktycznie, wody w klatce i naszej, i sąsiedniej (właśnie przez to, że kogoś tam nie było/nie otworzył im drzwi). No to zamknęli. Nie minęło 10 minut - owi hydraulicy byli w mieszkaniu naszym nadal - a rozlega się łomot do drzwi, i wpada sąsiad z klatki obok (to samo piętro, sąsiadujemy przez ścianę łazienkową), i z wrzaskiem od drzwi, że mu prawie lecą kafelki ze ścian, że to jest skandal, że go nikt nie zapytał, czy mu to zamknięcie wody nie przeszkadza, że on to wszędzie zgłosi, a w ogóle to zaraz tu wszystko rozpier...i (cytat). Stek bluzgów, pogróżek - na szczęście nasz majster wyprosił go za drzwi. Facet scenę zrobił na całą klatkę, ludzie z domów wychodzili.

Zatem - wszystko jest wykonywane zgodnie z zasadami sztuki, w przewidzianych i dozwolonych godzinach, dodatkowo wszelkie prace, gdzie jest to wymagane, są robione przez upoważnionych pracowników spółdzielni.

Zastanawiam się, co można z takim dziadem zrobić, w jaki sposób ostudzić jego zapał do przeszkadzania w remoncie? Zgłosić na policję nachodzenie, pogróżki? Jakiś zapis w regulaminie spółdzielni, albo ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych, który by pozwalał na zgłoszenie tego typu zachować w spółdzielni? Nie jest moim celem uprzykrzanie tym ludziom życia - ale spowodowanie, aby oni przestali je uprzykrzać naszemu majstrowi.

Sytuacja jest w ogóle kretyńska - chcieliśmy ten remont zrobić jak najszybciej, kulturalnie, uprzedziliśmy o wszystkim, przecież nikomu nie zależy ani na tym, żeby to trwało długo (chcemy się wprowadzić), ani żeby się z ludźmi żreć jeszcze przed wprowadzeniem się. Kto wie - gdyby nie przeszkadzali, być może te najgłośniejsze roboty już dawno były by zrobione. Ale mam dość sytuacji, gdy i ten facet, i kobieta z dołu raz po raz przeszkadzają majstrowi w pracy, de facto nachodząc go. 

W czwartek wieczorem zlustrowaliśmy z teściem Castoramę, pod kątem poszukiwania wyposażenia do łazienki. Problem z kabiną prysznicową będzie - nie chcemy z rozsuwanymi drzwiami, ale żeby była otwierana. Reszta jakoś ok. 

Okazało się, że chyba jednak wymienimy wszystko, w tym okna - czego nie planowaliśmy w ogóle, ponieważ z wierzchu (poza tym, że jedno nie bardzo się otwiera) wyglądały w porządku. Przyczyna prosta - nasza kasa na całość nie jest z gumy. Niestety, nie da rady. Okazało się, że nie ma sensu pozostawiać okna stare, bo wytrzymają może max 2 lata, i też będą do wymiany. Więc lepiej zrobić to od razu. Na szczęście, teściowie przypomnieli sobie o znajomym, który miał - i jak się okazuje, ma - firmę zajmująca się montowaniem okien. Czekamy na kosztorys. To na pewno będzie w wariancie najtańszym. Mieszkanie nie jest skrajne, wydaje się bardziej niż ciepłe.

Od wczoraj chyba i kołyska, i bujaczek Dominika funkcjonują z dopiętymi zabaweczkami, przyciągającymi wzrok maluszka. Tak, najwyraźniej do nich dorósł - zwraca uwagę, jak zwierzątka się obracają, na światło i muzyczkę. No i gada - coraz więcej :) A jaki ma uśmiech rozbrajający :D

Wczoraj byli z nim u okulisty - oczki zakropili malutkiemu, grzeczny był, wszystko ok.

Strasznie - mi, ale też nam - dobrze. Sporo roboty, w nocy trzeba wstawać, prasować ciuszki, teraz jeszcze w tym wszystkim starać się już nie tyle o mieszkanie, co o kwestie remontowe (modląc się równocześnie, żeby kasy starczyło). Ale to jest przyjemne. Bo robi się coś sensownego, nie tylko dla siebie, co ma przyszłość. 

Burze chodzą naokoło, troszkę pada, więc spaceru nie będzie chyba. Za to kuzynka Natuszki wpadnie z rodzinką, żeby malutkiego zobaczyć.

Pozytywny akcent, skoro w rodzinnym temacie - przyszedł do pracy kolega, wtorek czy środa, i jakiś taki ni to wstrząśnięty, ni to zmieszany. Pomyślałem - może udało im się i dzidziusia będą mieli? Kilka razy rozmawialiśmy, mieszkanie mają, tylko chodziło o to, że w firmie od prawie 4 lat (sic!) siedzi na zleceniu, więc mało to perspektywiczne na dłuższą metę. I miałem rację - 6 tydzień ciąży :D

10 komentarzy:

  1. ci sasiedzi niezbyt dobrze wróza na przyszlosc

    OdpowiedzUsuń
  2. przerabane macie,z twojej relacji widac ze na wasza parapetowke to bedziecie mieli policje na glowie, a kazde stukniecie badz placz dziecka bedzie im przeszkadzal:/

    OdpowiedzUsuń
  3. z tymi sąsiadami to rzeczywiście to macie pecha,chorzy ludzie.przy małym dziecku będzie ciężko,jak będą o każdy płacz się czepiać.przy małym dziecku sporo roboty ale ile radości.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja to się zastanawiam jak stukanie sąsiadki na dole przeszkadza w kuciu ? ;p

    Może niech się pan od remontu zamknie w mieszkaniu i w ogóle nie reaguje na nic.. Bo po co, skoro i tak wiadomo po co inni przychodzą ;/
    My mieliśmy to szczęście, że nasi sąsiedzi pod tym względem byli ok. Też wywiesiliśmy kartkę, że przepraszamy, że remont, konieczny.. Tyle, że u nas długo się to ciągło bo robiliśmy to sami popołudniami.
    I za każdym razem jak rozmawialiśmy o tych hałasach z sąsiadami, to oni się wręcz cieszyli, woleli trochę pocierpieć, ale widzieli, że ktoś normalny będzie tam mieszkał..
    Raz to nawet facet z sąsiedniej klatki zaczął mówić z bananem na twarzy 'nooo, ale się tam działo u was tydzień temu, wszystkie szklanki aż mi drżały w szafce".

    Współczuje Wam tych sąsiadów, ale jeżeli oni tacy są, to nie ma się co przejmować, olejcie ich...

    OdpowiedzUsuń
  5. No chorzy ludzie, chorzy. Ja to w ogóle nie zamierzam się nimi przejmować - jak się wprowadzimy i dziecko będzie przeszkadzało, to zachęcę sam, żeby np. policję wezwali, a o ile przyjdą i zobaczą, w czym rzecz, podsunę pomysł obciążenia idioty zgłaszającego kosztami bezzasadnej interwencji :) Na pewno uspokoi to takiego delikwenta.

    Ja wojen wszczynać nie będę - ale jak będą upierdliwi, to pogonię skutecznie.

    Nyna - oczywiście, że przeszkadza. Jak ktoś robi dokładnie, precyzyjnie, a musi coś odmierzać i dokładnie wykuwać wąskie kanaliki w ścianach - Tobie by to nie przeszkadzało? Ja rozumiem, że jemu przeszkadza, bo facet jest bardzo dokładny. A jak co chwilę ktoś albo do drzwi wali, albo w sufit/ścianę?

    Ale sama widzisz - normalni się cieszą, że ludzie porządek robią, że nie grozi tym pod nim, że stara instalacja się rozleci i ich zaleje. Właśnie - normalni.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm, ale myśląc tym tokiem to nawet można sąsiadów zrozumieć;p może oni też coś u siebie chcą zrobić dokładanie, a remont i kucie im w tym przeszkadza;p
    Choć tak czy owak, nie rozumie ich, blok to blok i remonty i hałasy są nieuniknione.. Jedyny argument by do mnie dotarł - gdyby właśnie mieli małe dziecko, które musi spać, a przez hałasy się męczy. Na te kilka chwil na pewno można by było znaleźć cichsze zajęcie.
    Ale żeby ot tak w takim stopniu im to przeszkadzało? Nikt tego nie lubi, ale bez przesady pfff.

    OdpowiedzUsuń
  7. a ja przed wprowadzeniem sie gdziekolwiek zawsze staram sie poznac sasiadow, albo chociaz wypytac bylych wlascicieli. mieszkajac jeszcze w polsce mielismy z jednej strony alkoholikow, z drugiej gospodynie domowa z walnietym synem a nad nami studentow imprezowiczow- lacznie z darciem mordy o 3 w nocy i rzyganiem nam na balkon. brrrr. nigdy wiecej. teraz tylko trzaskanie drzwiami pozno wieczorem, ale i na to znajde sposob :P

    OdpowiedzUsuń
  8. no to super!!! Gratuluję koledze ;)
    A tymi sąsiadami najlepiej się przejmować, tylko wiem łatwo się piszę trochę gorzej to wygląda przy realizacji.
    Ja wojuję ze spółdzielnią już od roku, bo wciąż mam problem z wodą ciepłą.

    OdpowiedzUsuń
  9. Normalnie nie rozumiem i błagam trzymacie mnie ludzie... ! Jak można takim być ? No jak ! Cholerka uprzedziliście o remoncie ( co się rzadko zdarza, bo u mnie sąsiedzi nade mną robią i zero jakiegokolwiek zawiadomienia ) i w ogóle wszystko kulturalnie to nie jeszcze nie pasuje.... ;// ehhhh nie rozumiem takich ludzi no ani troszku... ;/
    A i super, że Dominiczek się tak rozwija :) Niech zdrowo rośnie i dużyyy będzie :)

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Hm, to trudne ale trzeba olewać sąsiadów. Wszystkie racje są po Waszej stronie :-) Widać że są tacy tylko w gębie mocni, administracji ani policji na Was nie naślą, bo żadnych argumentów poważnych nie mają. Aż chce się powiedzieć, że jak im nie pasuje to niech się w dziką głuszę wyprowadzą ;-)
    A co do mojej notki, to mamy niestety pełno wspólnych zobowiązań finansowych, które jak wiadomo łączą bardziej niż małżeńskie więzy...
    Trzymam kciuki za jak najszybsze zakończenie remontu, no i wpraszam na wirtualną parapetówkę :-)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)