Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

niedziela, 29 maja 2011

Mały terrorysta czy prezes?

Sporo się w tym tygodniu działo. A głównie dlatego, że w pewnym sensie zmieniłem pracę. Czyli - po zeszłopiątkowych pożegnaniach, od poniedziałku zmieniłem działy w mojej firmie, lądując w dziale prawnym. Pisałem o tym swego czasu - dowiedziałem się o rekrutacji (nie było odrębnej, wewnętrznej - w sumie poza jednym kierownikiem, chyba byłem jedynym po studiach prawniczych nie pracującym już w dziale prawnym) i zgłosiłem się na nią, jakiś czas później - że wybrali właśnie mnie, a potem jeszcze, że nasza spółka-matka w osobie Bardzo Ważnego Jakiegoś Dyrektora nie wnosiła co do mojej osoby zastrzeżeń. 

Jako że 21 maja kończyła mi się umowa na czas określony - ustaliliśmy, że 23 maja zaczynam pracę już na nowym stanowisku, w nowym dziale - ale do końca miesiąca robię, poza nowymi rzeczami, też i stare. Chodziło o ciągłość pracy - mój następca, nota bene kolega z poprzedniej pracy, przychodzi dopiero do firmy w Dzień Dziecka. Zatem w poniedziałek uskuteczniłem wielką przeprowadzkę - faktycznie, sporo tego wszystkiego było - przeniosłem się fizycznie o 3 pokoje dalej. Z przyjemnych aspektów zmiany - laptop służbowy (bez szału jeśli chodzi o parametry, i - o zgrozo - bez klawiatury numerycznej! [dostałem dodatkową na USB] - ale z bezprzewodowym internetem) i telefon komórkowy bez limitu połączeń na stacjonarne i jeszcze jednego operatora, u którego numery mają chyba prawie wszyscy moi znajomi i rodzina :) Do kompa dali plecak, a nawet jeszcze pamięć USB 2 GB :)

Większy pokój, więcej miejsca, więcej okien. Biurko ustawiłem sobie bardzo korzystnie - wyszło, że po jednej stronie pokoju panie, a po drugiej nas dwóch panów (mój nowy dyrektor i ja). Dyrektora nie ma - urlopuje się - więc miałem okazję przyjrzeć się towarzystwu poza nim. Jedno jest pewne - no, może z jednym wyjątkiem - ludzie o naprawdę dużej wiedzy, bardzo dobrze znający się na tym, co robią. I wcale nie dlatego, że 2 z 3 są radcami prawnymi. Atmosfera wydaje się być w porządku. Ja przyzwyczaić się nie mogę do jazgotu jednej z nowych koleżanek - no po prostu dramat, pół dnia na telefonie, śmiech a'la Manuela z I edycji Big Brothera (o ile ktoś to jeszcze pamięta). Problem się rozwiązał - wejście w posiadanie słuchawek i muzyka na słuchawkach. Damy radę. 

Roboty zdecydowanie więcej niż dotychczas - ale to i dobrze, bo tam się po prostu nudziłem. No i praca merytoryczna, zróżnicowana, nie tylko typowo sztampowe czynności. A przy tym wszystkim - okazja do współpracy i przebywania z osobami najbardziej decyzyjnymi w spółce - co znaczy: dobrze się pokażesz = dobrze się zaprezentujesz = okażesz się przydatny = pewna praca i jakaś tam podwyżka na pewno. No właśnie. Finansowo... Poprawiło się, ło, i to sporo. Jedyny mankament - w poprzednim dziale miałbym dzisiaj już umowę na czas nieokreślony - tutaj, z uwagi na nowe stanowisko, znowu na czas określony, ale to formalność. Przeżyję. 

W środę przyszło stanąć przed faktem, iż stuknął 26 krzyżyk. Pewnie dla niektórych to banał i jestem dzieciuchem - cóż, pierwsze urodziny w nowej świadomości ojcowskiej. Tak bardziej odpowiedzialnie człowiek stara się patrzeć na wszystko, planować, żeby było dobrze, żeby wystarczyło, żeby siebie i najbliższych zabezpieczyć. Przyjemność wielką zrobiło mi to, że dzięki Facebookowi życzenia złożyło mi bardzo dużo różnych ludzi. Do tego żonka, teściowie, gadatliwy coraz bardziej synek... Bardzo miły dzień, uwieńczony dobrym ciasteczkiem. 

W czwartek, na okoliczność tego, że chcieli złożyć mi życzenia, spotkałem się z rodzicami. Poszliśmy razem, żeby zobaczyli nasze remontowane mieszkanko. Nie było aż takiego marudzenia, jakiego można by się spodziewać. Oczywiście, euforii także. Nie wchodziłem w dyskusje - dla niektórych zawsze będzie źle i nie tak, choćby dlatego, że przez 30 lat nie chciało im się zadbać o to, żeby mieszkanie jakoś po ludzku wyglądało - i teraz nie mogą znieść, że ktoś chce sobie zrobić porządnie, a w ogóle to tak młody, i po co, itp. Szybko poszło, i mamy to z głowy. Ciekaw jestem ich min, gdy zobaczą całość już po remoncie - zapowiada się jak w reklamie Visy - mina bezcenna. 

W piątek odebrałem - kierowane do mnie - zawiadomienia z KW o wpisaniu naszego prawa własności i hipoteki na rzecz banku. Czemu ja tylko?  Bo Hitlerek na naszej poczcie, gdzie specjalnie się tłukłem po pracy, stwierdził że dla żony nie wyda. Mimo, że tłumaczę - żaden wydział cywilny, gdzie mógłby być między nami spór, a KW, więc tylko zawiadomienie. Niestety, i tak nieco za późno odebraliśmy - 05.06 jest do płacenia pierwsza rata, a zgodnie z umową kredytu nie zdążyliśmy odebrać na tyle wcześnie, aby upłynął dla nas bezskutecznie termin na zaskarżanie postanowień o wpisach, co jest konieczne do załatwienia formalności ostatnich w banku - zatem pierwszą ratę zapłacimy w wariancie z tzw. ubezpieczeniem pomostowym, te 200 zł więcej. Cóż, przeżyjemy. Tylko Natuszka bez sensu będzie musiała się sama tłuc tam, żeby to odebrać. 

Wczoraj rano pojawił się znajomy teściów, który za naprawdę korzystne pieniądze wymieni nam okna. Okazało się to koniecznie - nie pamiętam, czy pisałem - bo: jedno się nie otwiera wcale, inne jest nieszczelne (skręcane) i paruje w środku, niektóre są przegniłe w środku, a drzwi balkonowe są obrypane - chyba psa kiedyś mieli... Kolejny nieplanowany wydatek, i nadszarpnięcie budżetu bardziej niż pewne. I cóż, trzeba. Bo co - remont wszystkiego i nieszczelne okna? Tym sposobem ze starych rzeczy w mieszkaniu pozostaną... 2 kaloryfery. I tak je zmienimy później, a to się nie pali i nie wymaga żadnych wielkich działań remontowych. 

Po południu z kolei pojechaliśmy do Obi - w ramach objazdów wszystkich marketów budowlanych (został Praktiker - generalnie drogi, ale tam w promocji kupiliśmy poprzednio kabinę prysznicową, czyli element najbardziej i najtrudniej poszukiwany obecnie; i został Leroy Melin, nad którym zachwycała się szwagierka - zobaczymy). I co się okazało? Genialnie. Wybraliśmy wszystkie kafelki - 1/3 tańsze niż w Wemie, a równie ładne. Wybraliśmy panele - dobra klasa, ta sama firma, z której wzięliśmy do poprzedniego mieszkania. I najpewniej tam także kupimy umywalkę, muszlę klozetową i szafkę jeszcze jedną do łazienki. A przy okazji - za przystępną cenę znaleźliśmy świetne, dziwne i niestandardowe lampy do dużego pokoju :) 

Kończąc już (ktoś to jeszcze czyta?), dzisiaj z rana pojechaliśmy do pewnego miasta nieopodal na giełdę, ze znajomymi teściów. Powód? Podobno mają genialne meble za niewielkie pieniądze - a my szukamy do pokoju i stołu z krzesłami, i kanapy narożnej. Ceny ze sklepów - znamy, dość drogie i nigdy do końca nam wszystko nie pasowało. I znowu trafienie - w ciągu pół godziny kupione i jedno, i drugie. W każdym wypadku - drewno w kolorze, w jakim chcemy, obicia tak samo. Może i kanapa nie najtańsza - ale dokładnie taka, jaką byśmy chcieli. Przywiozą, i będzie ślicznie. A do domu przywieźliśmy od razu worek rurek z kremem i wiejski wielki pachnący chleb :)

Dominik zmienia się w oratora małego - jak już zacznie gadać, gaworzyć, to mu się buźka nie zamyka :) Czasami w środku nocy, gdy jeden lub drugi prawie nieprzytomny rodzic przebiera go i szykuje do karmienia. A on - w najlepsze mówi do człowieka. Coraz więcej uśmiechów, coraz lepszy kontakt... i coraz cięższy, a co. Tylko jakoś ostatnio wieczorem po kąpieli i jedzeniu spać od 2 dni nie chce. Tzn. trudno go uśpić. Dzisiaj dostał pajacyki z napisami mały terrorysta i prezes :)

2 komentarze:

  1. gratulacje z powodu nowej pracy,fajnie jest poczytać takiego pozytywnego bloga jak wasz,od razu człowiekowi robi się cieplej na duszy.fajnie że mały się rozwija i jest waszą radością. miki

    OdpowiedzUsuń
  2. No to ja gratuluję nowej pracy :)))
    Oby więcej tych pozytywów :)
    A Malutki niech dalej tak zdrowo rośnie i nie będzie terrorystą :D

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)