Generalnie, spokój jest.
W środę miałem tzw. rozmowę kwalifikacyjną w tej wewnątrzfirmowej rekrutacji, na której tak mi zależy. W sumie, nie wiem, czemu to miało służyć - znamy się wszyscy troje (dziewczyna z kadr, facet który miałby być moim szefem). Kilka pytań, kilka informacji o stanowisku. Co do kasy - na pewno więcej, ale o ile, nie wiadomo. A w ogóle to, z racji naszej podległości pod inną spółkę, warianty są takie, co dalej:
- najprostszy - Ważny Człowiek Ze Spółki Nadrzędnej, namówiony przez kierownika jednostki, do której jest rekrutacja, na podstawie jego opinii wskazuje, kogo mają wybrać i przyjąć;
- trudniejszy - Ważny Człowiek Ze Spółki Nadrzędnej wskazuje kierownikowi jednostki, do której jest rekrutacja, kilka osób spośród których sam kierownik ma sobie wybrać i zatrudnić;
- najtrudniejszy - Ważny Człowiek Ze Spółki Nadrzędnej wskazuje kierownikowi jednostki, do której jest rekrutacja, kilka najlepszych osób, ale on chce sam ich zobaczyć (wycieczka do Wawy...) i porozmawiać, żeby samemu zadecydować.
Jedno dobre - dzięki temu ctastingowi wymigałem się o 6-godzinnego szkolenia BHP :)
W czwartek teściowa i Natusia miały niespodziewany nalot położonej, ponoć tak jest zawsze. Wpadła w momencie, gdy akurat weszły do domu ze spaceru z Dominikiem. Okaz zdrowia, dorodny, waży 3800 g. Więc wszystko bardzo ładnie.
W weekend spacerki - w sobotę po dzielni, a w niedzielę do kościoła. Nieochrzczony jeszcze, ale niech się wciąga :) Normalnie, nie mogłem uwierzyć. Oaza spokoju, cichy, spał całą - długą - mszę. Nadziwić się nie mogę. Szkoda, że w domku później, w tym w nocy, odreagował - tzn. nie wykazywał woli współpracy w zakresie spania, bo przecież noc to najlepsza pora do leżenia i machania łapkami :)
Wczoraj wpadł kolega z rodzinnych stron, którego dawno nie widziałem - z zaproszeniem na swój ślub. Nie dość, że kaszubski - czyli na wylewanie za kołnierz nie ma co liczyć - to jeszcze... tydzień przed ślubem szwagierki. Czyli - ciężki (finansowo) miesiąc się szykuje. Ale jakoś damy radę. Fajnie było pogadać, tym bardziej że on sam ma 5-miesięczną córeczkę. Wymiana ojcowskich poglądów, konsultacje :) Żeby nie było - przy Natuszce mojej :D
A my to w ogóle wczoraj mieliśmy 7. rocznicę chodzenia ze sobą. 5 lat tak chodziliśmy, i już niebawem będę 2 od ślubu :D
Gratuluję kolejnej rocznicy :) i cieszę się, że synek zdrowy. To najważniejsze.
OdpowiedzUsuńNo to dobrze, że Wam się synek tak zdrowo chowa :))
OdpowiedzUsuńI gratuluję Kolejnych lat :))
Pozdrawiam ;*
heh... u mnie też bedzie 2 lata po ślubie :) we wrześniu :) Gratuluje Wam kolejnej rocznicy no i synek taki zdrowy to radośc dla Rodzicow
OdpowiedzUsuńDuzo szczescia i milosci dla Was i jeszcze wiecej rocznic! :) Super, ze Wasz synus rosnie zdrowo, oby tak dalej! :) Pozdrawiam! www.misiakowoo.blogspot.com
OdpowiedzUsuń