Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

niedziela, 13 lutego 2011

Przedobrzyliśmy troszku?

W piątek to się normalnie zdenerwowałem. Poszedłem sobie, jak gdyby nigdy nic, do pracy, a Natuszka wzięła i od A do Z mieszkanko nasze posprzątała. Nie tylko to, co ona zwykle sprząta - łazienka - ale i powycierała kurze, no i odkurzyła całość. Nic mi nie zostawiła :P A prosiłem, żeby się nie przemęczała. Z drugiej strony - co (ile) człowiek potrafi zrobić z nudów :> 

Obejrzeliśmy ostatnimi czasy - słaba kinówka, cóż, przegapiliśmy w kinach, więc zassaliśmy z neta - film Polowanie na czarownice z Nicolasem Cage'm (sporo go ostatnio). Naprawdę świetny film - jak na Filmwebie poczytacie recenzje, to nawet się jakaś moja znajdzie. Oczywiście - dobry, jak ktoś filmy w klimacie Imienia róży Umberto Eco (średniowiecze, tajemnica itp.) lubi. Za to zdecydowanie możemy odradzić wszystkim Sanctum, na którym ze znajomymi byliśmy wczoraj. Szkoda kasy na kino, nie wiem w ogóle po co do takiego filmu 3D. Ale fajnie się było ze znajomymi, spontanicznie mocno, spotkać - Natuszka miała okazję pogadać, dowiedzieć się, co i jak z pracą. No i nachosy z sosem serowym wciągnąć :)

Wcześniej byliśmy w dzień, po zakupach, u fryzjerki naszej Grażynki nieopodal domu. Postraszyła mnie najpierw mocno niewprawną praktykantką, której kazała mi nieco podstrzyc włosy (lekko), co zrobiła zupełnie byle jak. Niby pierwszy dzień była, ale widać było, że brała się do tego jak do, za przeproszeniem, kupy. Mnie to nie interesowało, szczerze mówiąc, bo fryzura moja (na jeża) dość prosta jest, i jak by nawet coś krzywo zrobiła, to ścina się w najgorszym wypadku na 0 (normalnie - na 4 mm), i za 2 tygodnie jest i tak dokładnie to samo, co było :) Ale widzą nastawienie owej praktykantki, fryzjerka spławiła ją szybko (zresztą potem, ja tamta się zwinęła - na czym było widać jej mocno zależało i jedyną czynnością, jaką wykonała szybko i z uśmiechem było ubranie się i rzucenie dowidzenia - to narzekała na nią, na jej podejście; podobno zresztą przyszła do niej, bo w innym zakładzie już jej podziękowali) i dokończyła mnie sama. Ja wiem, każdy musi się nauczyć, nabrać wprawy i się boi - ale jak się będzie bała i unikała strzyżenia, to jak ma się czegoś nauczyć? A do tego, gdy ma takie widoczne podejście, a nie inne... Słabo to wróży. Żeby nie było, że tylko o niej negatywnie - jak mnie fryzjerka strzygła, to ona myła Natuszce włosy - mówi, że świetnie, i że chyba ze 3 razy :)

Następnie siadła Natuszka, która wzięła ze sobą garść, konsultowanych w po rodzinie, zdjęć z fryzurami. Stanęło na tym, że nieco podobna fryzurka ma być do jednej z pań grających w M jak miłość. No i zaczęło się szalone strzyżenie. Efekt - naprawdę bardzo śliczny. I nie chodzi o to, że z góry wiedziałem, co i jak wyjdzie - bo nigdy nie wychodzi dokładnie tak samo, a i fryzjerka mówiła, że zrobi to po swojemu. Zatem Natuszka wyszła z nową fryzurką, młodzieżową bardziej, w której podoba mi się jeszcze bardziej :) 

Na obiad zwaliliśmy się do teściów, potem ja poszedłem - po przeszło 2 m-cznej przerwie - na basen i saunę. Wytrzymałem pływając moją quasi-żabką bite 45 minut, a ostatni kwadrans spędziłem w saunie. Bossssko... To jest urok posiadania szwagierki pracującej na basenie :) A dzisiaj bolą mnie wszystkie chyba możliwe mięśnie, najgorzej z karkiem. Albo, jak by to powiedziała moja mama, czuję że je mam. Może nieco nieprzyjemne uczucie, ale z drugiej strony dobrze robi i pozytywnie, jak się człowiek tak porusza.

Niestety, z tym dreptaniem z Natuszką w jej stanie chyba przedobrzyliśmy w kontekście jeszcze spotkania ze znajomymi i łażenia a to do kina, a to potem na kawę do Coffee Heaven - bo jakoś w trakcie filmu bidulka mi się cała spocona zrobiła, wyszliśmy pod pretekstem WC, bo duszno się jej robiło. Te nachosy z serem w połączeniu ze spritem i wcześniej u teściów z 2 kawałkami wuzetki... Tia, dość niekonwencjonalny mix. Ale spokojnie do domku nas podwieźli, i było ok. Chyba jednak za dużo wrażeń :) 
A dzisiaj Natuszka ledwo chodzi, więc dzień kondycyjny - nic nie zamierzamy robić, no poza spakowaniem torby dla dzidziusia do szpitala. I wtedy to już dosłownie wszystko mamy. Film sobie obejrzymy, przynajmniej jeden, pogramy w karty (ostatni mi łoi skórę żonka cały czas, aż wstyd...) i poleniuchujemy. No, i jakiś obiad trza wymyślić :)

ps. Dziękujemy mocno za wszystkie komentarze. Ze swojej strony przepraszam, ale jakoś ostatnio czasowo nie wychodzi mi rewanżowanie się w blogach osób, które tu komentują, i które mam w linkach. Czytać staram się je regularnie - czasami nie starcza czasu jednak, a czasami (pod wpisami problematycznymi) człowiek nie chce oczywistych oczywistości pisać.  

1 komentarz:

  1. I jak dziś się żona czuje? Leniuchowanie pewnie pomogło :-) A spakowanie torby to już tak chyba najbardziej uświadamia że to już tuż-tuż...

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)