Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

poniedziałek, 15 listopada 2010

Czułe części samochodów, zakupowe plany i cień konferencyji

We wtorek 09.11. wyłożylem się na drugim podejściu do prawa jazdy. Po nieudanym egzaminie, że to ma duże znaczenie: czym jeździsz na placu egzaminacyjnym.

Nie mogę powiedzieć, że poległem nie z własnej winy - na pewno też moja, brak pewności siebie i wprawy - ale chodzi o to, że samochody egzaminacyjne są nowiuteńkie. Co za tym idzie - wszystkie przyrządy, w tym pedały, działają jak złoto, są bardzo czułe.

Jeździmy sobie na kursach punciakami już rozjeżdżonymi (przecież ludzie, o różnym poziomie umiejętności, jeżdżą nimi całą dobę), gdzie pedały nie reagują aż tak dobrze, jesteśmy przyzwyczajani do tego, że sprzęgło można puścić nieco szybciej, bo nie reaguje tak szybko; gazu trzeba dodać więcej, a i hamulec wcisnąć mocniej. Boleśnie dość się o tym przekonałem - w wozie egzaminacyjnym przeciwieństwo zupełne: wystarczyło leciuteńko odpuścić sprzęgło, a ruszał; jak nacisnąłem, nie za mocno (pamiętając, jak to szło w samochodzie kursowym) hamulec - to prawie stanął dęba, momentalnie; analogicznie - z gazem, przyspieszenie już po lekkim wciśnięciu.

Oczywiście, niczyja to wina - dobrze, że mają takie fajne samochody w PORDzie, ale mnie to wczoraj utrudniło.

Nie wiem. Następne podejście 29.11. Dobrze by było, żeby się udało. Muszę poćwiczyć najpierw. I być bardziej pewny siebie.

W naszym życiu rodzinno-małżeńskim - spokojnie, nawet bardzo. Tylko Dominik robi sobie salę gimnastyczną z brzuszka Natuszki (jak to jest w opisie suwaczka ciążowego, u góry). Dosłownie. Tak bardzo, że jak się brzuszkowi przyjrzeć - to widać te jego uderzenia i ruchy :) Najśmieszniej to wygląda, jak żonkę trafi w jakieś takie miejsce, że powoduje to odruch bezwarunkowy... Np. fiknięcie nóżkami do przodu :D tak jak wczoraj w kościele.

Dobrze, że taki ruchliwy, że zdrowy, że wszystko się tak ładnie układa. Mamy nadzieję, że tak będzie do końca ciąży, że wszystko będzie tak świetnie i fajnie. Natuszka, oczywiście, się męczy, ale jest bardzo dzielna. Tylko wkurza mnie, jak chcę jej kupić taką poduchę-kojec, dla kobiet w ciąży... Bo nie, bo za drogo... A ja widzę, że ciężko jest, i zwykłe - miękkie - poduchy wkładane między nogi nic nie dają w nocy.

Mamy pierwszą przymiarkę do wózka - Espiro GTX (fioletowy, jakby co - najciemniejszy, bo te inne kolory to mało życiowe, za jasne i jaskrawe). Co o tym sądzicie? Ktoś miał jakieś doświadczenia? Do windy u nas się zmieści :) a to najważniejsze, bo Natuszka z 5. piętra nie może z nim sama dygać. No i wiadomo - musi się łatwo składać, być sterowny i stabilny itp. Natuszka mówi, że ważne, jakie są koła - nie jakiś plastikowy szit, tylko zwykłe, z oponkami. Wydaje się być ok. I można dokupić fotelik do samochodu, który pasuje też do samej ramy wózka :)

W najbliższych dniach, Natuszka szykuje desant na takiego lumpa, co go tu mamy niedaleko. W ogóle, nieopodal ciucholandów w brud - z 5 lekko - i to z fajnymi rzeczami. A jeden - właściwie głównie z ciuszkami dla dzieci i niemowlaków! Natuszka była i już raz kupiła fajne rzeczy. Dosłownie - jak nowe, a ceny jakieś śmieszne. Wybaczcie - ja nie uznaję kupowania niemowlakowi ciuszków markowych (re-kids, nike, adidas itp.) za jakieś straszne pieniądze - żeby pochodził w tym ze 2 m-ce, i co dalej?

W weekend - spokój... W sobotę z trudem wytoczyłem żonkę (co za uparte stworzenie - najpierw chciała iść do biblioteki, to jak zrobiłem zakupy i mówię - chodź, idziemy, to sama nie chciała, i dopiero po pół godziny ją zmusiłem... :D) i poczłapaliśmy do biblioteki. Natuszka bowiem już z nudów szalała, bo ile można siedzieć i ze mną gadać na przemian z oglądaniem jakiegoś filmu albo czegoś w tv, no i wyszywaniem? Ona też lubi czytać, więc trzeba było coś zdobyć. I ładnie - nabrała chyba z 3 książeczki. Ja też - z tym, że w moim wypadku powiększają jedynie niepokojąco rosnącą górę książek (prawo, historia, religia) do przeczytania... nie mówiąc o tym, że powinienem się uczyć do aplikacji, prawda? :)

W sobotę mi nie pozwoliła - więc w niedzielę wypuściliśmy się na basen, tzn. ja na basen, a przy okazji wprosiliśmy się do teściów na obiadek. Ja nie wiem - odzwyczaiłem się od dwudaniowych posiłków... Ale miła odmiana :) Potem Natuszka posiedziała z nimi, a ja popływałem godzinkę i posiedziałem kwadrans w saunie. Dobra rzecz, pomaga mi ta sauna, szczególnie w części roku, gdy o katary i choróbska łatwo - np. teraz. Miło... A najśmieszniejsze? Na basen wyrywam się ja - człowiek, który pływać nie znosił. Nie znosi? Nie wiem, na basenie mi się spodobało. I to nie tylko dlatego, że pomaga to utrzymać wagę - fajnie po prostu, i dobrze mi się przy tym myśli :)

A dzisiaj... Zaraz się zabieram (jestem w firmie) i jadę do stolycy na konferencyję. Fajnie - bo na interesujący mnie mocno temat. W sumie - trudno by sobie wyobrazić coś, co mogło by mnie interesować - tu, w tej firmie, na tym stanowisku - bardziej. Absurd polega na tym, że nie jedziesz szef... bo w tym samym czasie (tj. od niedzieli do jutra) ma... również w Wawie, tylko że szkolenie. Mieszkamy w tym samym hotelu, w dzień będziemy w tym samym budynku PAN - tylko że on na szkoleniu, a ja na konferencji. Cóż, trzeba. A jako że nasi genialni przewoźnicy jeżdżą, jak jeżdżą - dobrze, że w ogóle - to muszę jechać dzisiaj, bo nie ma połączenia nocnego, żeby na rano z Wybrzeża dojechać do Warszawy. Bo po co, prawda? Więc muszę jechać tak, żeby zanocować. I po południu, po konferencji, zdążyć na powrotny - a i tak chyba dopiero w środę (czasowo) będę.

Komputerek spakowany w plecaczku, najpotrzebniejsze rzeczy w torbie, ja wbity w gajerek, który wynalazł jakiś czas temu ojciec ( z cyklu A, kupiłem kiedyś i nigdy nie nosiłem, a teraz za mały...) - fajny: szare spodnie, i kraciasta marynarka - i zaraz zbieram się na dworzec. Tylko mi smutno i tęskno już, że to moje szczęście kochane - a właściwie oba - beze mnie 2 dni będą, a właściwie to prawie 3 (dzisiaj pożegnaliśmy się rano, całe jutro i zobaczymy się dopiero w środę po pracy). Na te parę dni Natuszka pomieszka u teściów - ona nie znosi sama być w domu, a co dopiero w nocy - więc tam sobie posiedzi, raźniej im będzie. Już tęsknię... Ale będę pisał i dzwonił dużo.

4 komentarze:

  1. Powiem Wam, że wózek to strzał w 10 ;) Śmigam z nim wożąc moją podopieczną jak i bratanka. Cud, miód i malinka ;)Lekko się wozi, wszędzie się mieści, pięknie się prezentuje! Życzę powodzenia na kolejnym egzaminie! Możesz mi napisać w jaki sposób schudłeś 30 kg w tak krótkim czasie? :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że weekend miło spędzony, w luźnej atmosferze, że tak to ujmę ;-) Do tego jeszcze pogoda w dalszym ciągu dopisuje, przynajmniej u mnie .... Wózek pierwsza klasa, a jak jeszcze będzie fioletowy to super, na zdjęciu zdaje się był zielony. I ja poproszę kilka słów na temat diety. Tymczasem pozdrawiam i już teraz życzę powodzenia na kolejnym egzaminie.

    od-nowa

    OdpowiedzUsuń
  3. No wózio bardzo ładnie się prezentuje :) i cena przystępna !
    :)
    Powodzenia na egzaminie, ze swojego doświadczenia wiem, że nie warto się stresować, ha wiem łatwo się mówi ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja co do wózka z własnego doświadczenia nie podpowiem na razie... Ale że mam dużo znajomych świeżych mam to się nasłuchałam sporo ;) I Natuszka ma rację co do kółek - muszą być porządne, prawdziwe koła, a co najważniejsze muszą być duże (chyba, że macie idealne drogi i chodniki) bo inaczej nie radzą sobie z polskimi warunkami należycie. Ważne też żeby rama była solidna, bo bywają takie, które pod większym dzieckiem się uginają...
    A co do fotelika - świetna sprawa np jak się jedzie na zakupy, tylko nie można przesadzać w używaniu go zamiast gondoli/spacerówki, bo to podobno niezbyt zdrowe dla kręgosłupa dziecka.

    Wiem, że znajoma szykuje się na ten sam wózek co Wy (tylko ciemny niebieski) i z tego co mówiła opinie o nim są bardzo pozytywne :) Inne koleżanki (tak grupowo) mają X-landery XA i podobno ten wózek też jest świetny (tylko trzeba uważać żeby upewnić się że sklep w którym się kupuję jest autoryzowanym przedstawicielem - żeby gwarancja była ważna), jedna ma natomiast Mutsy urban rider - podobno bardzo dobry, przy czym dość ciężki i ciut mniej zwrotny.

    Co do ciuszków - rozumiem pobudki ;) Patrząc jak koleżanki wyprzedają ciuszki po maluchach (i jak narzekają że gondola w wózku akurat na zimę robi się za mała) stwierdzam, że jak taki maluch coś ponosi 2 miesiące to już jest sukces ;P

    A konferencja liczę, że zleciała sympatycznie a żonka się nie zatęskniła ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)