Spotkanie z fachurą, który ma nam mieszkanko robić, przebiegło w bardzo spokojnej atmosferze. Przyjechaliśmy, obejrzał, powiedzieliśmy, co i jak byśmy chcieli zrobić. Zasugerował kilka zmian, wyjaśniając konkretnie, dlaczego. Obejrzawszy wszystko - podał cenę za robociznę, którą generalnie minimalnie odbiegała od tego, co przewidywaliśmy; jednakże jest jak najbardziej uzasadniona, biorąc pod uwagę, że robi to sam, a ilość pracy ocenił na półtora miesiąca (podczas gdy my zakładaliśmy miesiąc).
Co ciekawe, także w czwartek skontaktował się ze mną, nasłany przez bank rzeczoznawca - i tym sposobem w piątek rano się z nim umówiłem na miejscu. Sympatyczny młody facet, obejrzał, popstrykał kilka zdjęć, znając się chyba na tym stwierdził, iż pomimo sporej ilości prac wydaje się, iż mieszkanie jest w niezłym stanie, i za realne pieniądze. Zajęło to wszystko max 15 minut, obiecał że napisze ten cały operat dość szybko.
Dodatkowo, w piątek spięliśmy się i załatwiliśmy - dość spontanicznie, to prawda - sprawy związane z chrztem, i dzięki temu nasz Dominik zostanie ochrzczony w najbliższą sobotę, już tutaj, w okolicy teściów, jako że na najbliższych kilka lat z pewnością będzie to nasza parafia miejsca zamieszkania. Ale żadna masówka na mszy niedzielnej - kameralnie, w sobotę popołudniem. Najbliższa rodzina - teściowie, rodzice, brat, szwagierka (matka chrzestna) z narzeczonym, kolega (ojciec chrzestny) z żoną. Bohater czyli młody posiada już szykowny błękitny garniturek z białym krawatem - wygląda szałowo :)
Weekend długi (z przerwami - 02.05 byłem niby to kierownikiem u nas, w robocie, ale spokój był) upłynął sielankowo. Święto pracy uczciłem pierwszym od... 4 miesięcy na pewno wyjściem na basen, z lekkim niepokojem, wspominając konsekwencje ostatniego wyjścia na przełomie roku (ok, wtedy miałem niezdiagnozowaną alergię, ale skończyło się na 2,5 m-cach walki z zapaleniami gardła, krtani itp.). Przeżyłem, nawet w saunie chwilę posiedziałem.
Pogoda zrobiła się dość mało sympatyczna - tzn. do przedwczoraj było ślicznie i słonecznie, acz bardziej niż mocno zimno. Daleko było do tego, co widzieli wszyscy we wczorajszych wieczornych wiadomościach - zamiecie śnieżne, zaspy itp. - na południu Polski, ale i tak bardzo zimno. Co nie przeszkodziło nam z pierworodnym wczoraj w spacerku po dzielni :) (z wiatrem w plecy, oczywiście).
Pierworodny okazem zdrowia jest, spokojny, opanowany - choć potrafiący grymasić czasem i wielkim (acz chwilowym) rykiem próbujący wymuszać, aby go ktoś za rączkę złapał, posmyrał. Gada jak najęty, na ile niespełna dwumiesięczne dziecko jest w stanie gadać - widać, że wkłada w to wiele wysiłku :) Włos bujny mu się rzucił na główkę - szczególnie z tyłu, co z profilu daje dość komiczny efekt. A do tego te rzęsy - no masakra, jak moje, bardzo duże :)
Czekamy na rozwój wydarzeń kredytowych. W każdym razie - udało się załatwić, aby z wpisem do KW było szybciej niż normalnie (a co za tym idzie - taniej, o tzw. ubezpieczenie pomostowe).
To będzie przystojniak z Niego z tymi długimi rzęsami :)
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz mnie nadal czytać podaj mi na pocztę moją : natalaa6625@buziaczek,pl swoją pocztę to wyśle zaproszenie.
OdpowiedzUsuńPS. Podaj też nazwę bloga i ksywę jaką się podpisujesz.
PS.2 Chyba, że dostałaś już zaproszenie to przepraszam za pomyłkę i nie wysyłaj.
Chrzciny na mszy, sa meczace zarowno dla Malenstwa, jak i rodzicow - przerabialam to niedawno i zaluje, ze taka glupia bylam :/ Dajecie Malenstwu drugie imie? :) Trzymam kciuki, za Wasz kredyt i mieszkanko. Pozdrawiam! www.misiakowoo.blogspot.com
OdpowiedzUsuń