Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Przygód z SKM cd. w dwóch odsłonach

Z cyklu - dwa dni, dokładniej to dwa poranki, w mojej bardzo wyboistej ostatnimi czasy podróży do pracy. Wszystko dzięki #$%^&*I(*&^%$# monopoliście, jakim jest SKM.

Odsłona 1 - czwartek 16.12.2010:
Szedłem w kierunku dworca Gdynia Główna 6:40-6:45. Zgodnie z rozkładem jazdy - http://skm.trojmiasto.pl/rozklad.php?stacja_od=29&stacja_do=40&data=16%2F12%2F2010 - powinny jechać SKMki o 6:45 i 6:53. Idąc, docelowo na tą o 6:53, powinienem, jak to bywa, widzieć odjeżdżającą SKMkę o 6:45.

Nie było jej. Nic nie pojechało. Na peron dotarłem 6:47 (wg zegara na peronie). Oczywiście, 6:53 nic nie przyjechało. Nic. O 6:57, kiedy już solidnie przemarzłem (cholera, nie po to jest rozkład i człowiek idzie tak, aby być akurat i nie czekać - żeby stać 15 minut!!!), włączył się megafon. Niesamowity łomot - jak tylko się włączył, poza tym, co spikerka próbowała przekazać, słychać było dosłownie jakby dźwięk młota pneumatycznego. Udało mi się zrozumieć: "pociąg SKM do Gdańska WJEŻDŻA na tor 501".

Stoję, patrzę. Mija minuta - nic. Wtedy znowu łomot z megafonu z młotem pneumatycznym, wym razem już w wersji pociąg SKM do Gdańska WJEDZIE na tor 501". Czyli że miał wjechać, ale nie wjechał, a teraz wjedzie, ale nie wiadomo kiedy. Świetne, nie?

SKM wjechała na peron o 7:00. Biorąc pod uwagę, że nie przyjechały składy o 6:45 i 6:53 - poślizg JEDYNIE 15 minut. Co to jest prawda? Czepiam się, nie?

Oczywiście, ludzi pod sufit w środku. Wepchnąłem się, jadę. Do Wrzeszcza dojechałem 7:30. Świetnie. Normalnie kolejka 6:53 dociera tam 7:19-7:22, i bez problemu zdążam na jeden z dwóch autobusów, odjeżdżających minuta po minucie 7:25 i 7:26. A dzisiaj? Sobie postałem kolejne 15 minut, bo tamte oczywiście już pojechały.

Wysiadając we Wrzeszczu - kolejna ciekawa obserwacja. Niesiony tłumem wysypującym się z mojej kolejki, zauważyłem jeszcze odjeżdżającą po drugiej stronie peronu w tym samym czasie SKM w kierunku Gdyni. I co? Połowa ludzi, lekko, się do niej nie zmieściła. Na peronie stało i patrzyło, jak facet zamykał drzwi, drugie tyle ludzi, ile pewnie weszło już do środka (widać było łatwo - normalnie, jak ludzie czekają, to wchodzą wszyscy i peron pustoszeje po tej stronie: teraz było tam pełno ludzi, wygrażających kierownikowi pociągu).

Z przystanku ZKM dobrze widać nadjeżdżające kolejki SKM w kierunku Gdańska. Po tej, z której ja wysiadłem, kolejna przyjechała jakieś 5 minut później. Również, zawalona pod dach.

Analogicznie od jakiś 3 dni jest po południu. Na rozkład nikt nie patrzy, ludzie stoją i dziękują Bogu, jak cokolwiek przyjedzie.

Wnioski:

1. W SKM pracują ludzie bez mózgów. Śnieg jest prawie opanowany, wszystko mniej więcej odśnieżone nawet na ulicach. Więc czemu te #$%^&* SKMki dalej się spóźniają?

2. Skoro istnieją te, pamiętające pewnie Gierka, radiowęzły radosne na peronach, to czemu:
a) ledwo da się zrozumieć, co mówią spikerzy, bo jak nie buczy coś, to wspomniany efekt młota pneumatycznego jest w tle?
b) spikerzy nie raczą poinformować: ILE się spóźni SKM, i w ogóle DLACZEGO?

3. Czy tak trudno jest podrapać się po głowie i dojść do wniosku, że w taką pogodę sporo ludzi rezygnuje z samochodów i jedzie do pracy, szkoły, uczelni właśnie SKM? Nie jest trudno. A jak ktoś jest tak głupi, że sam zawczasu na to nie wpadnie - to może to zaobserwować jakoś od tygodnia. I co? Dalej nic - bo składy jeżdżą ciągle tak samo krótkie, ZA krótkie, i ciągle ludzie się do nich nie mieszczą.

Rozwalić to SKM, pogonić na cztery wiatry, a do przewozu nająć faktycznie niezależną i działającą na rynkowych zasadach firmę, której na klientach - pasażerach - będzie zależało i która zatroszczy się o tak podstawowe rzeczy chociażby, jak ILOŚĆ wagonów, PUNKTUALNOŚĆ odjazdów i w ogóle o pasażerów. Ciężkie pieniądze ludzie płacą za bilety okresowe, poumawiani są, jadą na godzinę x do pracy - a ta banda jeździ, jak im się podoba.
Odsłona 2 - dzisiaj, poniedziałek 20.12.2010:
Wyszedłem, zapobiegliwie, wcześniej - żeby złapać kolejkę nie o 6:53 (której od... tygodnia? lekko nie udało się w ogóle przyjechać!!!!), a o 6:45 - może chociaż ta się pojawi? Na peron SKM w Gdyni Głównej dotarłem jakoś 6:43.

Tabun ludzi - zły znak, stwierdziłem, zastanawiając się ile ci najbardziej cierpliwi już stoją (= ile już innych składów nie raczyło się pojawić, bo po co?). Oczywiście, 6:45 nie pojawiło się nic. Jednak ktoś pomyślał - i aktywowała się pańcia z megafonu, która radosnym głosem oświadczyła, że pociągi SKM do Gdańska kursują nieregularnie z powodów technicznych. Piękne, enigmatyczne i nic nie mówiące. Była 6:45.

Chwilę później usłyszeliśmy od tej samej pańci, że "Najbliższy pociąg SKM do Gdańska odjedzie około (czyli - kiedy??) 6:50". Oczywiście, nie pojawił się pies z kulawą nogą, tylko przybyło ludzi, coraz bardziej wkurw... zdenerwowanych.

6:55 (stoję jak debil już 10 minut, powinny przyjechać 2 kolejki!!!!) światełko w tunelu - pańcia przez megafon świergoli, że "NA tor 502 wjeżdża (co sugeruje - już, teraz) pociąg SKM w kierunku Gdańska". Oczywiście, była to lipa. Owszem, jakiś SKM czaił się cały czas tuż za peronem, stojąc z boku - ale oczywiście nie o niego chodziło. Więc - pociąg wjeżdża, czyli ludzie jak idioci gapią się na puste tory. Ubaw po pachy, nie? Nic nie podjechało.

W międzyczasie był komunikat o tym, że kilka peronów dalej wjeżdża - i widać go było (nie dla zmyłki, jak w wypadku oczekujących na SKM) - Sprinter do Gdańska, więc spora część ludzi pobiegła dzikim truchtem na tamten peron, nieco się rozluźniło. Gdyby wszyscy czekali - myślę, że nawet do pustego składu nie zmieściliby się na raz, nie mówiąc o tym, gdybym przyjechało coś w czym już byliby pasażerowie.

7:04 - pańcia znowu jazgocze z megafonu: "Najbliższy pociąg SKM w kierunku Gdańska odjedzie (znowu - wtf?) około 7:10". Oczywiście, nie uwierzyłem w to... Na peronie kolejna rotacja - kilka osób naokoło bluzga do telefonów, próbując wyjaśnić, czemu jeszcze ich w pracy nie ma, i generalnie nie mają pojęcia, kiedy będą. Nowi wchodzą, część zrezygnowana schodzi z peronu. Ale - dalej gęsto.

W związku z tym, że pociąg niby to miał pojawić się o 7:10, w co i tak mało kto wierzył... wjechał na peron tuż po komunikacie o 7:04. Logiczne, prawda?

Podsumowując:
1. Wyszedłem z domu o 6:35 żeby zdążyć na pociąg o 6:45, czyli być na miejscu max 7:20.
2. Na peronie spędziłem dokładnie 21 minut - 6:43-7:04 - w którym to czasie nie przyjechało nic w kierunku Gdańska, za to w stronę Wejherowa pojechały 3 (słownie - trzy) SKMki, a dodatkowo kilka torów dalej 1 sprinter.
3. W jakimkolwiek komunikacie - brak słowa w stylu "za opóźnienia przepraszamy". Choć może i dobrze - bo to śmiech wywołuje tylko co najwyżej, czyli postanowili chociaż w tym zakresie nie robić z siebie większego pośmiewiska niż dotychczas (choć chyba się nie da...).
4. Co to, k***a, znaczy "przyjedzie OKOŁO"????????

A to wszystko - za jedyne 200 zł miesięcznie za bilet. Świetne, nie?
Kurtyna.

8 komentarzy:

  1. rower to moje rozwiązanie :) codziennie pedałuję do pracy i do sklepu rowerem.
    ale jak pojawi się maluch u was, to inwestowałabym raczej w kolejny egzamin na prawko. Mój wujcio woził pod siedzeniem swojego dużego fiata siekierę... z kierowcami też wesoło nie jest :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rowerem? Szerszy kontekst - z centrum Gdyni do Gdańska? Ok. 30 km, w śniegu po pachy, bo poodśnieżane nie bardzo? Owszem, mam kolegę, który to praktykuje - ale on do Wrzeszcza jedzie rowerem z Gdańska Głównego. Pusto właściwie, jechać nawet zimą się da.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja podróżuję swoim autem i jak nie dojeżdżam na czas to tylko i wyłącznie moja wina ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. hehehe...nie martw sie u mnie w łodzi jest podobnie;)ja ostatnio na autobus MPK Łódź czekalam na zimnie 40minut:)
    musial maz po mnie przyjechac:)a na autobus do lodzi z piotrkowa siedzialam na dworcu jak menel ponad 2 godziny:P na dodatek z gadajaca,chora psychicznie baba....czlowiek jeszcze na tej poczekalni w dziób dostanie(dobrze ze sama nie bylam tylko z kolezanka:)
    zyc nie umierac...hehe wiec nie jestes odosobniony:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ewelina - nie do końca, korków nie przeskoczysz :) Ale chociaż w samochodzie jesteś, ogrzewanie włączysz, siedzisz sobie.

    Adriana - uważaj... Ja na szczęście sterczę na takich, gdzie sporo ludzi jest, duże stacje.

    OdpowiedzUsuń
  6. W zasadzie utknięcie w korku to też moja wina :D bo wyjeżdżam na ostatnią chwilę, zamiast wziąć pod uwagę, że gdzieś może się przydarzyć zator drogowy ;) i czasami w nim tkwię tylko dlatego, że mi się nie chce nowej trasy układać i kluczyć innymi drogami :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rany koguta, to się w głowie nie mieści, kompletna beznadzieja, masz rację że rozpierduchę (za przeproszeniem) tam trzeba zrobić!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ewelina - coś dla Ciebie w takim razie - http://www.mmtrojmiasto.pl/7777/2009/12/16/poradnik-kierowcy-jak-dluzej-stac-w-korkach?category=magazyn :D

    Ale powiem Wam - od jakiś 2 dni lepiej jakby. Może dlatego, że śnieg nie pada, i z mrozem słabo? Za to dzisiaj - szklanka. Popadało mokre coś, chwilę później zamarzło - i o :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)