Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

czwartek, 19 sierpnia 2010

3,5 cm szczęścia :)


No i pojechaliśmy na to pierwsze USG wczoraj.

Aura najpiękniejsza nie była, padało wręcz jakby. Natusia minimalnie mnie wyprzedziła. Pani albo nie miała pacjentów, albo szybciej się uporała - niby na 15:00 mieliśmy, ale wpuściła Natuszke jakoś kilka minut szybciej. Ja siedziałem... a po prawdzie, to łaziłem w kółko po korytarzu - normalnie, mam wyobrażenie, jak się czuje facet na porodówce :D (chyba wolę z żonką być przy porodzie, niż za drzwiami czekać - bo jeszcze bym palić zaczął z tych nerwów :P). W sumie - nie miałem o co się stresować - słyszałem, że Natuszka kilka razy się zaśmiała - doktórka pewnie przewidziała, że dla niej to też stresik, i rozładowywała napięcie.

Po kilku chwilach ginekolog poprosiła mnie do środka. Leży to moje kochane szczęście, i przy niej komputerek taki. No i kobitka zaczęła pokazywać - to, co widać na fotce powyżej. Że dzidzia ładnie leży, że widać, że się rusza. Że widać powieki, wyraźny jest zarys szczęki. Że widać paluszki u nóg i rąk. Niesamowite - miałem wrażenie, że dzisiaj mi pomachała rączką :) Wieeelka głowa - tak, zdecydowanie po mnie.

Całe to nasze maleństwo ma teraz niespełna 3,5 cm. W przybliżeniu - pół mojego małego palucha u dłoni. Sporo :) Jak po mnie będzie miała dzidzia wzrost - łooo, Natuszka ciężko będzie miała w ciąży (choć ja malutki po urodzeniu byłem). Tak się później zastanawiałem, jak wracaliśmy - jak to możliwe. Pani wywróżyła - 10 tydzień, 2-3 dzień ciąży (jednak pamiątka z Turcji :P), czyli do końca ciąży jest... 4 x 9 = 38... jakieś niespełna 30 tygodni. I ta dzidzia tak szybko urośnie? Łooo... :)

Niesamowite to było. Co innego - techniczne dowody, że żona jest w ciąży, humorki ciążowe, jedzenie, pierwsze już ciążowe spodenki... A co innego - zobaczyć, że to maleństwo tam jest, rusza się, żyje. Bezcenne. Jednak zobaczyć swoje znaczy. Pewnie, od dawna już z dzidzią rozmawiamy, mówimy o swoich planach - np. na przemeblowanie mieszkania żeby miejsce na łóżeczko było - ale to nic w porównaniu z tym, że widzisz to maleństwo.

No i mogliśmy posłuchać sobie bicia serca dzidzi. Straaasznie szybko - ale ginekolog uspokoiła, że to normalne u takiego maluszka. Opisała wszystko na zaświadczeniu - bardzo mądrze i w ogóle - z czego wynika, że nie widzi nic niepokojącego, wszystko jest w normie. Więc jesteśmy dobrej myśli :)

Dzisiaj Natuszka jedzie na 17:00 na "przegląd", jak to nazywam, czyli taką comiesięczną wizytę - też do tej lekarki. Niestety, mimo że to nie ZOZ a Luxmed - nie dało się jednego dnia, bo wczoraj robiła tylko USG w jednym gabinecie cały dzień, a dopiero dzisiaj przyjmuje na konsultacje w innym gabinecie. Dobrze, że to rzut butem/beretem/czymkolwiek innym nadającym się do rzucania od domu. Przygotowaliśmy listę pytań, żeby żonka o niczym nie zapomniała - sam ją do tego namawiałem, bo zawsze jak u lekarza słucham, a nie zapiszę pytań, to po powrocie do domu uświadamiam sobie, że czegoś zapomniałem.

Najważniejsze - ma poruszyć temat zwolnienia. Owszem, ostatnie 2 dni były spoko, nawet dobre, nic się nie działo praktycznie (wczoraj tylko raz jakoś jabłuszko jej wróciło...). I się słońce to moje kryguje, jak to powiedzieć... bo nie wypada, bo nie da zwolnienia i co będzie... Oj, asertywności to ona ma tyle, żeby mnie opierdzielić (czasem i słusznie) mocno - ale żeby o swoje zadbać przy innych, to już nie :P Tłumaczę, mówię - trzeba patrzeć szerzej, stresująca praca, taka a nie inna, czasami długo przed komputerem trzeba siedzieć (jak powiedziałem żonce, żeby postawiła się i egzekwowała to, co w kodeksie pracy - 4 h max, i potem niech inną pracę dadzą - to mnie wyśmiała) albo łazić i coś nosić - a sporo było dni, gdy ona biedna najlepiej (właściwie - tylko w tej pozycji dobrze) czuła się leżąc. Zresztą, nikt nie każe kobiecie dawać jej zwolnienia do porodu - niech da np. na 2 tygodnie, i potem się zobaczy. No to usłyszałem, że mądrala jestem - i że najlepiej to jakby mnie nagrała, i puści to lekarce :D Boszz...

Wiemy już - powiedziała doktórka wczoraj - że musimy w najbliższym czasie iść na USG genetyczne - żeby wykluczyć jakieś genetyczne babole, obciążenia itp. (jedna z Was pisała o tym chyba w komentarzach do któregoś z poprzednich wpisów :>), ale niestety - w LuxMedzie się nie da, bo nie mają sprzętu. Ale ma dzisiaj Natuszce podać namiar na miejsce, gdzie można to zrobić - niebawem, bo musi być 11-13 tydzień ciąży.

Po powrocie od razu zeskanowałem zdjęcia i rozesłałem przyszłym dziadkom z obu stron i bracholkowi. Teściu - jak to on - odpisał ale gwiazda! :) Z jednymi i drugimi rozmawiałem wieczorem przez telefon, kiedy Natuszka objedzona pizzą (zamówioną na tę okoliczność) drzemała snem sprawiedliwego na moich kolanach - wszyscy zachwyceni :) A od mamy zjebki znowu dostałem, że tak dawno nas nie było - fakt, w weekend koniecznie musimy się wybrać, bo to już 2 tydzień leci. Ale co zrobić - kiedy Natuszka się czuje, jak się czuje...

Czemu piszę cały czas w formie dzidzia? Bo nie znamy płci - za wcześnie jeszcze - a Natuszce bardzo zależy na córeczce, więc nie prowokuję, pisząc on (nie żebym musiał mieć synka - jakoś tak mi się zawsze powie, forma męska).

To z grubsza tyle :)

Plany na dzisiaj - hmmm... Są. Ale już słoneczko moje dzwoniło, że nieciekawie, mdłości ciągle i wymiotowała. Wczoraj w robocie dostałem - takie konkursy czasem są, zgłaszają się ludzie i automat losuje bilety. Ja wygrałem na Jak ukraść księżyc? na dzisiaj popołudnie. Ale zobaczymy, czy pójdziemy, to zależy jak Natusza będzie się czuła...

Jak już w okolicach pracy... Nie wiem, prezesa zarządu nie znam zbyt dobrze - kojarzę faceta. Wczoraj z szefem moim mieli wypad do pewnego bardzo tajnego miejsca, gdzie prezes miał coś tam poopowiadać o firmie, mieli go sprawdzić. Listę zagadnień, o które będzie pytany - dostał z 2 tygodnie wcześniej. Jak wiadomo, trzeba wypaść dobrze, żeby nie było problemów - zresztą, chyba z założenia powinien pewne rzeczy o swojej firmie wiedzieć (bez listy pytań). No i że na takie spotkania kto jak kto, ale prezes zarządu, powinien wiedzieć, że zabiera się wizytówki, którymi się grzecznościowo wymienia.

I co? Szef mówi, że prezes wyszedł, delikatnie mówiąc, miernie, jakby wspomnianej listy pytań na oczy nie widział, a w każdym razie o ile widział - to ją olał i nic nie przygotował. Pytali go o firmę, na której czele stoi nie od wczoraj - i jakby z orientacją w sprawach tej firmy coś słabo. Nawet tych durnych wizytówek zapomniał.

Masakra :)

Akcja komputer zakończona sukcesem. Na wszystkich frontach.

Notebooka w poniedziałek, jak mówiłem, nabyłem. Wszystko się udało, pan J. z którym rozmawiałem i który wszystko załatwiał, spisał się na medal. Do rat/kredytu nie było potrzebne zaświadczenie o zarobkach. Skomplikowało się to nieco - z 10 planowanych rat wyszło 7, bo zapomniałem, że umowę mam oficjalnie na 1 rok, do maja, więc raty max mogą być do miesiąca przed jej końcem - i się skomasowało tak. Ale jest - śliczny, za najniższą (wg Ceneo) kwotę w województwie - ze sklepu MTS Notebooki nieopodal pracy położonego. Sklepu, który mogę szczerze polecić każdemu - wszystko załatwione dokładnie, kredyt uzyskali w ciągu 1,5 h, komputerek kompletny, a do tego sprzedawca (laikiem nie jestem - ale mimo to) bardzo łopatologicznie i prosto wyjaśnił co i jak ze sprzętem, jak zrobić backup systemu i danych, i wytłumaczył bardzo wiele rzeczy (sposoby gwarancji, kwestię płatności rat oraz np. co zrobić, jakby kasa z nieba spadła, i chciało by się spłacić szybciej). Naprawdę, jestem bardzo zadowolony.

Jeszcze wracając w Saturnie kupiłem plecak na sprzęt - musi być, kiedyś myślałem i kupiłem (leży w szafie) torbę, ale to nieporęczne, bo do torby nic innego nie wejdzie, a jak muszę wziąć coś więcej niż notebooka? Co - 2 torby? Nie - plecaczek na ciężkiego (2,6 kg) notebooka na plecach, a ew. inne graty w torbie do ręki. Choć niekoniecznie - plecak spory, 3 kieszenie w sumie, dużo zakamarków, ja się zabierałem ostatnio bez problemu z małym parasolem, kodeksem i śniadaniem ze wszystkim do niego.

A od teściów po głowie dostałem - od samego teścia, że tego samego dnia nic nie powiedziałem o udanym zakupie i nie pochwaliłem się, a od obydwojga, że zamiast kredyt w drogim Lukas Banku to mogłem do nich przyjść, i by nam bez mrugnięcia okiem pożyczyli. Tia... Już ja wiem, jak te ich pożyczki wyglądają - jak byśmy próbowali oddawać, to by się obrazili :)

Wczoraj z kolei nabyłem tę nieszczęsną nagrywarkę DVD z wyjściem ATA. Ostatecznie zamówiłem ją w Gralu - czekałem mniej niż 2 dni, sklep mam 1 pod domem, 2 na tracie praca-dom. Szukałem na Allegro, ale niepewne to było - a ja musiałem mieć napęd w tym tygodniu (w końcu komp do ludzi idzie). Jak policzyłem cenę z Allegro + dostawa - niepewność, to wyszło to samo co nówka z 24 m-czną gwarancją w sklepie. Zamontowana, działa, wypala. Teraz się zastanawiam - ani z mojej, ani z ich winy, ale komp jest lepszy pod względem tego komponentu, może by spróbować podkręcić cenę? Oczywiście, tylko o wartość tej nowej nagrywarki. Zobaczymy, jak to będzie. Ważne, że jest ok.

Dane pozgrywane, zarchiwizowane, wszystko poprzegrywane na notebooka. Tak, zdecydowanie - dyski zewnętrzne to bardzo poręczne urządzenia. Przydał się do przenoszenia plików - jakbym 150 GB, lekko licząc, miał nagrywać na płyty (do czego trzeba mieć nagrywarkę - która, jak wiecie, umarła wówczas akurat) - to bym chyba jajo zniósł.

Jutro rocznica śmierci mamy teściowej - idziemy na obiadek do nich, potem na mszę za babcię.

A w niedzielę - nasza 1. rocznica :):):) Wszystko obmyślane już mam :>

Wyczytane w jednym branżowym tekście: Prawo nie jest w stanie myśleć za ludzi. Oj, tak.

2 komentarze:

  1. no piękne maleństwo rośnie :) super :):) niech rośnie :)

    Pozdro.Iza.

    OdpowiedzUsuń
  2. 3,5 cm Cudo! piękne ;)
    niech Wam rośnie zdrowe i śliczne ;)
    pozdrawiam

    zlakolysanka.blog.pl

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)