Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

wtorek, 29 czerwca 2010

CHILLOUT GALERYJNY

Dieta, nie? Tia...

W związku z powyższym, wczoraj Natusza już rano dała znać, że A. i K. w pracy wyciągają nas do Galerii do Pizzy Hutt. Pretekst - wymyślny niezwykle - K. ma kupony zniżkowe do tejże. Pretekst dobry jak każdy inny. Jako że planów wybitnych na popołudnie nie mielimy, to po się umówiliśmy, że oni z S. przyjadą, a ja zjadę po drodze od siebie z pracy.

Mieliśmy czekać jeszcze na A. i A., które ostatecznie nie dojechały. W związku z tym zamówiliśmy 2 duże pizze na 4,5 osoby (córka A. mała jest - więc jadła za 1/2 osoby :P). I, o dziwo, najedliśmy się tym. Pomysł pierwotny był - czekamy na A. i A., i jak się pojawią, to zamawiamy następne. Ale zanim się okazało, że nie dojadą - stwierdziliśmy, że wszyscy właściwie jesteśmy najedzeni, i wystarczy. Dobrzeee. Uczymy się nie obżerać za bardzo :)

W związku z tym... poszliśmy na mega dobre lody. No, może poza truskawkowym - za słodki. I na dopchanie - na gorącą czekoladę... Masakra kaloryczna w sumie, ale cóż - raz się żyje. Przy dietce nie powinno być źle. I nie było. Wieczorem tylko ok. + 1 kg. I rano zniknęło jakby :)

Obydwoje z Natuszą mamy w pracy spokój względny. Dzwoniła przed chwilą - pocztę rozkłada sobie spokojnie. Dopsz. Bo w taką pogodę trudno się zebrać i coś porobić konstruktywnie, jak więcej roboty - za ciepło, szare komórki nie wyrabiają :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)