Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

środa, 4 stycznia 2012

36. Początek roku

Sylwester, poza tradycyjnym sobotnim sprzątaniem, upłynął na szybkich zakupach w Tesco. Okazało się, w sumie nic dziwnego, że zabawki przed świętami miały poprzebijane ceny w górę czasami i o połowę. Obejrzeliśmy nieco, niektóre były wcześniej - w dużo wyższych cenach. Nie ma co, klient jeleń, niech płaci. 

Równolegle wpadłem na moment do salonu Orange, żeby odzyskać (duplikat) swoją prywatną kartę SIM. Długa historia. W niespełna 2 miesięcznym smartfonie w dość głupi sposób pękła mi szybka. Sprawny, ale brzydkie to. Znalazłem nabywcę. Człowiek kupił, zapłacił, i tego samego dnia kupiłem nowy, taki sam :) Tylko że przez te 2 dni pomiędzy, kiedy nie miałem żadnego, prywatną kartę SIM schowałem do portfela... i wypadła gdzieś. Strata mała, PIN miałem ustawiony. Zablokowałem pro forma, w salonie wydanie duplikatu za jedyne 25 zł (doliczone do rachunku, bez płacenia od razu), od ręki, właściwie w 5 minut.

Wieczór sylwestrowy spędziliśmy właściwie kameralnie. Mieliśmy siedzieć sami, teściowie też sami, więc wpadli do nas. Może i byśmy gdzieś poszli - propozycje były - ale nie chcieliśmy teściów "uszczęśliwiać" wnuczkiem i tego dnia, skoro zajmują się nim cały tydzień. Pewnie, nie odmówili by... Ale po co. Troszkę żarełka dobrego, wódeczka, soczek, i posiedzieliśmy. Bynajmniej nie do północy, bo po prostu nam się nie chciało, woleliśmy się położyć wcześniej. Pogadaliśmy sobie, wypiliśmy sympatycznie bardzo. Naprawdę. Malutki spał w pokoju, wyjątkowo spokojnie, mimo że - jak to w Sylwestra - od pewnie 20:00 co chwilę, mniej lub bardziej, coś strzelało za oknem. Teściowie poszli, to ogarnęliśmy nieco i położyliśmy się spać, jakoś ok. 23:00. W sumie ja siedziałem do północy, bo chciałem być w gotowości, jak Dominiś się obudzi w największe strzelanie. Bo byłem pewien, że się obudzi. A tu - niespodzianka - mimo, że najbardziej strzelali właśnie od strony okna małego pokoju, gdzie śpimy, to malutki spał jak suseł :) Więc tuż po północy, już w nowym roku, zaległem. 

Nowy rok zaczyna się dość ciężko, szczególnie dla Natuszki. Nie dość, że jej miejsce pracy (urząd, nie tylko jej stanowisko) chcą restrukturyzować, to jeszcze ma sprawozdawczość roczną na głowie. Pracowita i sumienna strasznie, i co? To, co ona liczyła - jest ok. To, co poprzedniczka (awansowana [sic!]) liczyła za pierwsze półrocze - dramat. Nic dziwnego, skoro cyfry brała "z czapki". Więc ma dużo problemu. A do tego, opisy tych rubryk i wyjaśnienia (legenda) tabel są napisane w taki sposób, że nic z nich nie wynika - nie jeden już wieczór siedzieliśmy nad nimi razem, głowiąc się, i licząc. A w tym tygodniu, nie dość że się stresuje, to codziennie po godzinach siedzi i liczy, bo potrzebny jest do tego ich system komputerowy, więc w domu to akurat liczenie odpada. Ale to już tylko do końca tygodnia, więc trzymajcie mocno za nią kciuki. 

Od wczoraj jestem już aplikantem :) Aplikacja zainaugurowana, ślubowanie złożone, pierwszy wykład za mną. Roboty będzie - zajęcia praktycznie co tydzień, na szczęście z przerwami na święta i wakacje. I tak do listopada. 6 przedmiotów. Wykładowcy w większości naprawdę sensowni. A do tego, rzutem na taśmę, nowy minister Jarosław Gowin zrobił coś naprawdę porządnego, bo obniżył opłatę roczną za aplikację z 5200 zł do 4200 zł. Ładny prezent noworoczny. Oby wszystko tak się układało pozytywnie. 

Wszystkim Wam życzymy, żeby ten rok nie był gorszy, ale też żeby nie był monotonny. Uśmiechu, optymizmu, wielu pomysłów i sił do ich realizacji, no i zdrówka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)