Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

środa, 22 września 2010

Stresik? Nieee, skąd...

Natuszka kwitnąca, prawie się zadomowiła na nowo u teściów, i widzę, że jej dobrze... Ale cóż, trzeba się zabierać stamtąd i wracać do domu, normalnie żyć i funkcjonować na swoim. A wczoraj chyba cały Boży dzień spędziła... ściągając z neta po kolei wszystkie odcinki jakiegoś południowoamerykańskiego (bo nie wiem, czy wenezuelskiego :>) serialiska, tasiemca okropnego o jakimś tlenionym herosie z doktoratem i jakieś jego miłości życia, co to się znaleźć chyba nie mogą :| O, mój Ty... smutku :D

Robiąc np. na Facebooku (tak! nawet to tam jest - niedługo to chyba i bułki tam będziemy kupować...) testy przykładowe z zeszłorocznego egzaminu wstępnego, z jednej strony jestem całkiem zadowolony - źle nie idzie (a jak zła odpowiedź - to wiem od razu jak kliknę jakoś, tak w środku, zanim wypluje prawidłową :>). Ale z drugiej - ja nie wiem, po co ja się dużo różnych rzeczy dziwnych uczyłem z części szczegółowych kodeksów i ustaw... Ani jednego pytania o to jak na razie nie miałem, tylko z ogólnej. Może to i lepiej?

Tak - po takim wstępie zdecydowanie widać, co widać. Stres mnie żre. Jakoś mnie ściska w żołądku, brak chęci na cokolwiek i zaglądać zaczyna w oczy panika. Już wiem, że nie wszystko zdążę, więc część rzeczy będzie opracowana z opracowania, a nie z tekstów źródłowych.

A zresztą... W końcu to tylko najważniejszy chyba dotąd egzamin, jaki miałem - więc co ja się przejmuję? W końcu nie zależy od tego nic innego jak tylko to, jak i w jakim charakterze będę pracował i zarabiał, czy perspektywy (kwestia ok. 2-3 lat) na pracę naprawdę w tym, co mnie interesuje, co lubię będę miał i będą z tego sensowne pieniądze, które pozwolą żyć na przyzwoitym poziomie, czy nie...

Dość mam tego szczerze już. Jak się uda - to tylko raz coś takiego mnie czeka, na koniec tego, na co się zamierzam dostać. Poza tym nie zanosi się, aby ktoś ode mnie wymagał jeszcze znajomości 53 ustaw, w tym kilku byczych kodeksów.

W piątek zwijamy się od teściów do domu - muszę sobie garniaka przygotować (hehe, pójdę w maturalnym chyba jednak - nie dlatego, że lubię, tylko dlatego, że obydwa zeszłorocznie nabyte [magisterski i ślubny] są wg miary na mnie w poprzednim wcieleniu +30 kg, więc mógłbym się w nie chyba zawinąć, albo pod marynarkę założyć polar, a pod spodnie jeszcze dresy... zonk, bo trzeba będzie gdzieś pojechać i choćby te guziki w marynarkach i spodniach poprzesuwać), a w ogóle to wyspać się we własnym łóżku, bo jakoś lepiej chyba. Cieszę się - u teściów sympatycznie, ale czas na swoje śmieci wracać.

Byle do soboty. Od 11:00 proszę ładnie krzyżem leżeć i przesyłać bardzo dużo dobrych fluidów - bo przydadzą się w każdej ilości. Na wyniki, o ile pani w OIRP mnie dobrze poinformowała, poczekać trzeba będzie pewnie ok. tygodnia. Stresik w każdym razie - do soboty.

No, to tyle. Aha, byłbym zapomniał - serio - ale podobno dzisiaj mam imieniny. Sprawdzam w mój kalendarzyk, bez którego jak bez głowy... Tak! Nie da się ukryć. Cóż, chociaż nie urodziny - od staruchów nikt wyzywać nie będzie...

4 komentarze:

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)