Dobrze jest być takim ojcem-mistrzem jak Joda z "Gwiezdnych Wojen". On nie ochrzaniał Luke'a, że nie umie, używając mocy, podnieść statku z bagna - tylko tak nim pokierował, że Luke był do tego zdolny, nauczył się tego.

poniedziałek, 26 lipca 2010

Świętowanie teściów

To był mocno relaksacyjny weekend.

Jako że żona ciężarna, to - pomimo, że teściowa cały czas powtarza ciąża to nie choroba i że Natusza ma funkcjonować normalnie, oczywiście nie przemęczając się czy coś w tym guście - postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i w całości samemu oddawać się tygodniowemu sobotniemu rytuałowi ogarniania naszej przestrzeni życiowej - tzw. sprzątaniu.

Natusza, jak to ona, oczywiście zdominować się nie dała - oddała pola w zakresie sprzątania po Bobiku (gwoli wyjaśnienia - osobnik płci męskiej, podobno świnka morska) w jego klatce, ale zdecydowanie i bez miejsca na sprzeciw oświadczyła, że łazienkę to ona posprząta. No to co miałem zrobić? Z tej rozpaczy umyłem podłogę w pokoju :D

Chłodno było, więc pójście po zakupy było przyjemniejsze. Natuszy nie pozwalam już chodzić, bo ona zawsze się upiera, żebyśmy taką mega-biedronkową torbę brali i tam ładowali wszystko, po czym razem - łapka w łapkę - nieśliśmy z Biedrony do domku. Więc obecnie zostaje wariant Tomusz + mniejsza (ekologiczna, oczywiście) torba + plecak. I wystarczy.

Potem przyjechali teściowie, do których jechaliśmy. Ot, żeby zmienić otoczenie na chwilkę. W odstępie 2-3 dni mają: jedno urodziny, drugie imieniny, więc zaprosili nas na kolację. Mieli być też ich znajomi, znani nam, całkiem sympatyczni - nazwijmy ich Puszkami. A następnego dnia miała przyjechać część rodziny teściowej, tak w ciągu dnia, na kawę z ciachem.

W związku z powyższym niżej podpisany w pocie czoła (dosłownie, w mieszkaniu było jakieś 30 stopni) w piątek tymi ręcami wymodził... karpatkę. Na moją delikatną sugestię pod adresem Natuszy, że to może mało karpatkowa pogoda, że za ciepło - nie, bo Natusza obiecała karpatkę. No to ją zrobiłem, ona sobie pospała - jak to w ostatnich dniach bywa :) Krem na początku nie chciał zgęstnieć, ale jakoś się udało. Po rozpracowaniu piekarnika (dla niezorientowanych - za duża blacha na ciasto postawiona na mniejszej płaskiej blasze, stojąca nierówno, powoduje że ciasto w części blachy będącej wyżej wyrasta słabo, podczas gdy ciasto w części blachy stojącej równo wyrasta mocniej - i wygląda to dość [tragi]komicznie).

Teściowie przyjechali, zabraliśmy się, wdrapaliśmy się do nich... Po czym teściu z wesołością jemu normalną zauważył, iż... nie wzięliśmy karpatki. Panie zostały, a myśmy drugą rundkę zrobili. Potem obiadek - bigos, mniam! I przygotowywanie kolacji wieczorem. Posiedzieliśmy z Puszkami, wypiliśmy po piwku po czym rozpracowaliśmy wódeczki - oczywiście, bez udziału Natuszy, a konkretnie to teściu, Puszek i ja. Sympatycznie, wesoło. Nawet Natusza tak śpiąca jak zwykle nie była - na trzeźwo :)

W niedzielę goście przyjechali nieco wcześniej, niż się spodziewaliśmy - cóż, wujek 15 zapamiętał jako 14. W związku z czym kończyliśmy obiad w popłochu, na zasadzie: mamy czas, ile im zajmie wejście na ostatnie piętro. Chyba się udało :) Biszkopt z galaretka i truskawkami - mniam! Karpatka wyszła fajnie, ale po raz kolejny potwierdziło się coś, o czym zawsze zapominam przy robieniu: warto posypać cukrem pudrem, bo to osładza fajnie ciasto. Albo np. polewę zrobić. Ale była to własna dygresja, którą się nie dzieliłem - wszystkim smakowało, zjedli.

Przy okazji pogadałem w męskim towarzystwie na temat tego, jaki by tu ew. samochód kupić, jak już skończę to w bólach rozpoczęte wieki temu prawo jazdy. Stanęło - ze względu na budżet - że chyba na gaz, czyli trzeba szukać z sensownym przebiegiem, nie bitego i z instalacją od razu. No bo po co kupować wóz, skoro nie za dużo kasy mamy, żeby stał, bo na benzynę nie będzie? Gaz przeszło o połowę tańszy. A mieć samochód od święta, a co m-c wywalać 200 zł na bilet m-czny - bez sensu. Za 200 zł można jakieś... dużo w każdym razie jeździć. Ale do tego prawko najpierw trzeba mieć :>

Obecnie priorytety mojej skromnej osoby:
1) dostać się na aplikację - wielki egzamin 25.09
2) skończyć prawko
3) zacząć walczyć o suszarnię w kontekście powiększenia mieszkania (dłuższa historia)

Najważniejsze, że Natusza odpoczęła, posiedziała nie tylko sama ze sobą, pośmiała się i pogadała. Bo w jej dość śpiącym ostatnimi czasy ze względu na błogosławiony stan stanie nie bardzo nadawała się na wyjścia itp. Ale teściowa mówi - ładnie jest, to bierz ją wieczorem i na spacerek. Ja chętnie, ale ona śpi ciągle... :D Trzeba będzie stosować nieco przymusu jakby bezpośredniego.

Teściom życzymy tego, co najlepsze - bo kochani są. Żeby tylko Bóg im siły dał, bo z resztą damy radę :)

Była mała sensacja - pierwsze że tak powiem haftowanie ciążowe... Choć ja akurat nie dopatruję się w zakresie przyczyny ciąży, a bardziej faktu, iż Natusza zjadła rano jogurt, a niewiele potem... jabłuszko. Nie trzeba w ciąży być, aby taki efekt był, jaki był :)

Poza tym, czasami Natusza lekkie zawroty głowy ma, nudności... No i dziwacznie nieco z jedzonkiem jest - bo na nic prawie ochoty nie ma. A jak zgłodnieje - np. w sobotę rano - to mówi, że mam wieeelką jajecznicę zrobić. No to zrobiłem. Siadam, jemy, ja zjadłem - a ona skubnęła 5 kęsów, i że już nie może... Chyba trzeba będzie jeszcze mniejsze porcje, a częściej serwować :)

Chłodniej się zrobiło, nowy tydzień, walczymy nadal :) Dzidziusiowi, zgodnie z naszą książką, zaczynają się formować rączki i nóżki. A ma już - uwaga! - wyrostek robaczkowy :) I jest wielkości fasolki. Niesamowita ta biologia :)

3 komentarze:

  1. Obiecuję kilka zdrowasiek w intencji dostania się na aplikację ;-) ja nawet nie próbowałam sądząc że nie mam szans i zajmuję się zawodowo zupełnie czymś innym, żałuję trochę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Programista też wieki temu zrobił kurs na prawko, zdał teorię po czym na praktykę czasu nie starczyło - teraz może we wrześniu się uda, ale znów będzie musiał startować do teorii... A potem, jak uporamy się z finansami po zmianie mieszkania (oby) też mamy nadzieję pomyśleć o autku - na razie chyba niedużym, na pewno używanym. Powiedz mi jako mężczyzna - na gaz są chyba droższe?

    A żonka będzie teraz więcej spać, skarżyć się na mdłości, wymiotować, mogą boleć ją piersi i krzyż, mogą puchnąć stopy, w którymś momencie może pojawić się ból w podbrzuszu, zgaga, potem humory ;) Część ustąpi albo zelżeje po 12tyg., część dopiero wtedy się pojawi ;)

    W internecie jest kilka fajnych serwisów - mi koleżanka poleciła 4, napiszę Ci linki, może któryś Wam się przyda:
    http://www.babyboom.pl/
    http://www.brzuszek.net/
    http://www.ebrzuszek.pl/
    http://parenting.pl/portal/
    mi niestety nie za bardzo zdążyły, ale z tego co przeglądałam je będąc w ciąży można sobie poczytać o badaniach, przebiegu ciąży itp ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękujemy bardzo :)

    Zono Programisty - cóż, z moich dyskusji powyżej opisanych w notce, wychodzi jednak że gaz się opłaca. O ile, w przypadku używanego, kupisz już z instalacją. Ok, co roku jest przegląd (ok. 150 zł), ale za 1 l LPG płacisz 2,20, a za benzynę prawie 5 zł (diesel niewiele mniej). Różnica dość widoczna. Niby wolniej chodzi, ale chyba przede wszystkim o cenę chodzi? :)

    Trzymajcie kciuki, żebym w tym wszystkim - ciąży, prawku i innych - znalazł czas na naukę, bo mnie żonka swoim stanem rozprasza :P

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz skomentować któryś z tekstów.

Pozdrawiam :)